Już dawno nie byłem tak, mówiąc kolokwialnie, napalony na trening. Wstałem chwilę przed 5, wyjrzałem za okno i co zobaczyłem? Chmury, wiatr. Aura bardziej przypominała późną jesień niż wiosnę. Ale nic nie było w stanie zepsuć mi fantastycznego humoru. Nawet owsianka, mimo że przyrządzona według tej samej niezmiennej receptury, smakowała jakoś inaczej, lepiej. I syciła jakoś tak bardziej niż zawsze.
Nadrobiłem nieco zaległości z ostatnich dni. Po 7 poleciałem przygotować Pati kawę i wskoczyłem w nowe biegowe buty. Już nie mogłem się doczekać kiedy wyruszę na trasę, dlatego nie odwlekałem w czasie momentu startu i gdy tylko Pati cyknęła kilka fotek ruszyłem przed siebie.
Już na 2. kilometrze wskoczyłem w prawidłowy zakres tempa (od 4:40 do 4:20/km) - 4:32. Biegło się naprawdę świetnie. W Miszewie odbiłem w stronę Małkowa, a dalej poleciałem do Żukowa. Utrzymywałem tempo nico szybsze niż 4:30/km, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Tym bardziej, że w Żukowie odbiłem w kierunku Kościerzyny, a więc pobiegłem trasą, którą nigdy do tej pory nie biegałem. Doleciałem do Glincza i tam skręciłem w lewo. W tym momencie leciałem gruntową, utwardzoną drogą. Była ona w dodatku lekko pofałdowana. Z normalnego treningu zrobił mi się lekki kros. Świetna sprawa - szczególnie jeżeli chodzi o mięśnie nóg.
Kiedy dobiegłem do Przyjaźni odbiłem w stronę Lnisk, a dalej Żukowa i wróciłem do Pępowa. Pokonałem w sumie 23 kilometry i 320 metrów w 1 godzinę 43 minuty oraz 40 sekundy. W tym czasie odwiedziłem 7 miejscowości, w tym 1, w której nigdy nie byłem. Nie wiem jak to wygląda w waszym przypadku, ale ja wręcz uwielbiam poznawanie okolicy z perspektywy butów biegowych.
ja też ostatnimi czasy przemierzam nowe trasy i mimo że to niedaleko domu, to codziennie jakieś ciekawe miejsce się wynajdzie. Wczoraj miałem też bliskie spotkanie z sarną w lesie :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń