Wtorek, a więc dla mnie, tak naprawdę, pierwszy dzień tygodnia. Oczywiście tego biegowego tygodnia. Po poniedziałkowej regeneracji we wtorek zawsze mam wielką ochotę na bieganie. No może prawie zawsze. Niemniej w ten wtorek właśnie takową miałem. Już z samego rana, zajadając się owsem, napisałem na fanpage'u, że planuję przebiec spokojne 15 kilometrów. Piętnastka, a wiec trasa Chełm - Jasień - Chełm. I pewnie bym tak zrobił gdyby nie fakt, że sprawiłoby to, że kolejny dzień nie widziałbym się z Pati. To była chwila. Pomyślałem - Pępowo... Po chwili już zgrywałem na dysk materiały niezbędne do pracy, pakowałem II śniadanie w plecak i byłem gotowy do drogi.
Zaproponowałem siostrze, żeby towarzyszyła mi przynajmniej przez część trasy, na co ta chętnie przystała. I w ten oto sposób, na chwilę przed godziną 8 rano, wyruszyliśmy rano w kierunku Jasienia. Przez pierwsze 2 kilometry miałem spore problemy ze swoim Gremlinem, który miał problem z połączeniem się z satelitami. Takowe nawiązał dopiero na 3. tysiączku.
Biegliśmy dość wolno, Mała była nawet zaskoczona, że nie podkręcam tempa. Jednak naprawdę nie widziałem takiej potrzeby. Co ciekawe nie bolały mnie kolana. To był pierwszy trening od kilku tygodni, podczas którego mogłem skupić się tylko i wyłącznie na biegu i w ogóle nie myśleć o stawach.
Jakim dokładnie biegliśmy tempem nie powiem, a to z tego względu, że nie zrzuciłem jeszcze treningów do dzienniczka. Stacja dokująca została w domu. Ale czy to ważne? Chyba nie.
W każdym bądź razie z Małą rozstaliśmy się na Jasieniu i dalej pomknąłem samotnie. Gdyby nie lekki wiatr wiejący w twarz uznałbym, że pogoda jest idealna do biegania, a tak była co najwyżej... świetna :)
Tak biegnąc, co jakiś czas dawałem znać ręką kierowcom, że zapomnieli włączyć światła. I tak przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Może byśmy zorganizowali taką akcję - "Biegacze oświecają kierowców". Na czym miałaby ona polegać? Na pewno nie tylko ja spotykam podczas swoich treningów samochody z wyłączonymi światłami. Chodziłoby o to, żeby poinformować gestem kierowcę, że powinien włączyć światła. Następnie, po treningu, wysyłalibyście do mnie maila z informacją ile osób "oświeciliście". A ja sumowałbym Wasze "oświecenia" i nagradzał, jakimś gadżetem, osobę, która ''oświeci'' co setnego kierowcę. Co o tym sądzicie? W końcu większość z nas też jest kierowcami. Może taka akcja pozwoli na poprawę, często nie najlepszych, stosunków na linii biegacz - kierowca? Pokazanie kierowcy, żeby włączył światła biegacza nic nie kosztuje. A dzięki temu nie dość, że zwiększy się bezpieczeństwo na drodze, to być może pozwoli kierowcy uniknąć niepotrzebnych kosztów.
Pyszny obiad... tak przynajmniej mówiła Pati, kiedy go jadła :) |
A wracając do treningu muszę wspomnieć, że przebiegłem w sumie ok. 21 kilometrów. Tak więc zacząłem ten tydzień tak samo jak zakończyłem poprzedni - półmaratonem. Zajęło mi to nieco ponad godzinę i 40 minut. Ale co najważniejsze udało mi się zaskoczyć Pati. I to jak zaskoczyć! Otóż korzystając z okazji, że drzwi wejściowe były otwarte, wślizgnąłem się do domu. Patrycja była w łazience więc poszedłem do jej pokoju. Początkowo miałem tylko porozciągać się, poćwiczyć i pójść pod prysznic. Jednak kiedy skończyłem ćwiczenia, a Pati wciąż nie było wpadłem na pewien plan - schowam się pod łóżkiem... Kiedy Patrycja wróciła i stanęła przed lustrem złapałem ją za kostki... Uwierzcie - myślałem, że mnie poćwiartuje. Aczkolwiek - wydaje mi się, że udało mi się ją zaskoczyć ;)
Poćwiartuję?! Od wczoraj przed każdym wejściem do pokoju zaglądam pod łóżko! :D
OdpowiedzUsuńA obiad pycha - praktycznie zero przygotowań, a smak... Kto by odmówił łososiowi z brukselką?! :D
Pomysł z pokazywaniem kierowcom braku świateł jest dobry, chociaż czasem mam wrażenie, że patrzą na mnie jak na idiotę kiedy celuje palcem w ich samochód;p
OdpowiedzUsuńhehe tylko czy kierowcy się zorientują, że chodzi właśnie o światła:p
OdpowiedzUsuńPati na pewno się ucieszyła i przestraszyła;p