Na skróty

27 maja 2013

Z podciętymi skrzydłami - II Kaszubska Piętnastka

   Od razu, na samym początku chcę powiedzieć jedno - o sobocie 25.05.2013 chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Nie był to wybietnie mój dzień. A kto jest temu winien? Ja sam! A oto jak to wszystko wyglądało.
   W Luzinie miałem wystartować po raz pierwszy w swoim życiu na dystansie 15 kilometrów. Dystans wydawał się być bardzo przyjemny. Nie przepadam na dyszkami, które są, dla mnie, zdecydowanie za szybkie. Półmaraton to chyba mój ulubiony dystans, a takie 15 kilometrów wydawało się czymś podobnym. Tym bardziej, że teren pofałdowany, a więc tempo biegu nie zapowiadało się na niż podczas połówki.
   Na miejsce startu dotarłem, z Patrycją i jej mamą, na około 1,5h przed startem. Wniesienie opłaty startowej, odebranie pakietu (de facto bardzo fajnego pakietu) i to tyle jeżeli chodzi o formalność - łącznie jakieś 10 minut. Chwilę pochodziliśmy wokół szkoły, a następnie wskoczyłem w biegowy "ancug". Na nogi oczywiście wciągnąłem Lunarspider'y - miał to być dla nich kolejny test. Na 15 minut przed 10 poleciałem chwilę potruchtać, a następnie zająłem miejsce na starcie. Plan na bieg był prosty - ukończyć zawody z czasem poniżej 1 godziny, jeżeli profil trasy, którego (przyznaję bez bicia) nie sprawdziłem, na to pozwoli.
   Punktualnie o 10 ruszyliśmy! Faworyzowany Ukrainiec od początku narzucił mocne tempo. Zastanawiałem się czy ktoś z Polaków podejmie z nim walkę (okazało się, że nie). Ja natomiast dałem się nieco ponieść. I tak zamiast pierwszy kilometr polecieć swoim tempem ok. 3:59/km poleciałem w znacznie szybciej. Tak przynajmniej wynikało z oznaczeń organizatorów. Gremlin co prawda pokazał dokładnie 3:59, aczkolwiek w terenach pofałdowanych nie mam do niego pełnego zaufania.
   Biegło mi się wyjątkowo komfortowo. Na pierwszy 2 kilometrach wyprzedziłem parę osób i zająłem miejsce obok faworytki wśród kobiet - również Ukrainki. Bałem się, że mogę nie wytrzymać jej tempa, ale okazało się, że jeszcze przed wybiegnięcie z lasu, a więc przed 1/3 dystansu "moja towarzyszka" zaczyna słabnąć. 
   Wybiegając z lasu na ulicę uzmysłowiłem sobie, że cały czas biegniemy w dół. Wiedziałem, że prędzej czy później przyjdzie za to zapłacić. Jednak uznałem, że nie ma co się martwić na zapas. Przed biegiem, mój znajomy - Marek Korol, ostrzegał mnie, że przed znajdującym się na 9. kilometrze nawrotem będzie sporo pod górę. I uwierzcie bądź nie - było :)
   Od owego 9. kilometra biegło się jeszcze przyjemniej niż dotychczas, a przecież i wcześniejsze 9 tysięcy metrów nie były jakoś mocno zabójcze. Kiedy spośród mijanych biegaczy biegaczy wyskoczył Marek, przybił mi piątkę i życzył powodzenia wiedziałem, że dam radę! Nie mogłem odpuścić.
   W końcówce musiałem zmierzyć się jeszcze ze stromym, acz krótkim podbiegiem i po dokładnie 58 minutach i 21 sekundach wpadłem na metę! I to na fantastycznej 10. pozycji! Organizatorzy dość szybko wywiesili listy z wynikami - okazało się, że zajmuję IV miejsce w kategorii wiekowej. I nie wiem czemu, ale ubzdurałem sobie, że w Luzinie, podobnie jak przed tygodniem w Szymbarku, do klasyfikacji wiekowej nie będzie wliczana pierwsza 6. która otrzyma nagrody w klasyfikacji OPEN. To by oznaczało, że wygrałem swoją kategorię!
   Byłem w szampańskim nastroju! Zrobiłem sobie sesję zdjęciową z Patrycją, wziąłem szybki prysznic. Poszedłem do organizatorów, żeby potwierdzili to co wydawało mi się takie oczywiste. I tutaj nastąpił ZONK... Usłyszałem, że nagrody się dublują. I tym samym miejsce IV było ostateczne! Trochę mnie to podłamało. 
   Teraz kiedy to piszę wiem, że to było głupie. Nie biegam przecież dla nagród, statuetek tylko dla siebie samego. Niemniej informacja, że nagrody się dublują była dla mnie jak mocny cios w szczękę. Wszystko to połączone z powiedzmy delikatnie "nie najzdrowszą" sobotnią dietą sprawiły, że niedzielny poranek był jednym z najgorszych od momentu kiedy zacząłem przygodę z bieganiem... Ale o tym już w następnym poście :)








1 komentarz:

  1. Hmmm. To tak jak ja. Też najbardziej lubię półmaraton. Pozdro.

    OdpowiedzUsuń