Na skróty

18 maja 2013

Sobotnie wodzenie na pokuszenie

   Dzisiejszego posta zacznę w sposób inny niż zazwyczaj. Dlaczego? A no bo i dzień jest wyjątkowy. Na 18. dzień maja przypadają urodziny, rzecz jasna osiemnaste, mojej Mamy i dlatego chciałbym Ci Mamo życzyć wszystkiego co najlepsze. Przede wszystkim dużo zdrowia i mnóstwo szczęścia. A Wam wszystkim, którzy czytają moje wypociny, zdradzę, że moja Mama... zaczęła biegać :) Także trzymajcie za nią kciuki, tak jak i ja trzymam!
   A pozwólcie, że wrócę do swojego szurania. Poranek powitałem na Chełmie, a więc czekał mnie w końcu, po kilku dniach, trening "na własnych śmieciach". Aczkolwiek jeszcze podczas jedzenia owsianki nie było to takie pewne. Powód? Nie jeden, ale dwa! A dokładnie to ParkRun oraz BBL. Tak dawno nie było mnie na żadnej z tych akcji, że naprawdę miałem problem, aby dzisiaj po raz kolejny z nich zrezygnować :) Musiałem jednak to zrobić. Jutro mam zaplanowany start w Szymbarku (Bieg Górski na Wieżycę), w związku z tym wolałem zrobić spokojne 11 kilometrów i zakończyć je kilkoma przebieżkami.
Jak jadłem owsiankę "niektórzy" jeszcze spali :)
   Z domu wyszedłem około 8, odziany jedynie w spodenki, czapkę i koszulkę na ramiączkach. Z tej ostatniej zrezygnowałem jednak już po niewiele ponad kilometrze. A ten pokonałem w 5 minut i 7 sekund. I powiem szczerze - to było najgorsze 5 minut biegu w ostatnim czasie jakie pamiętam. Wszystko mnie bolało, nie miałem na nic ochoty, nie mogłem złapać oddechu - istna tragedia.
   Nieco lepiej było na drugim tysiączku, który przeleciałem w 4:34, a jeszcze lepiej na kolejnym (4:36). Od 4. kilometra było już świetnie! Biegło się naprawdę przyjemnie. Ustąpiły wszystkie bóle, wróciła moc. Można by rzecz - cud! Jednak chyba każdy biegacz wie, że to żaden cud, to po prostu działanie endorfin :)
   Do domu wróciłem po 50 minutach i 29 sekundach, podczas których przeleciałem 11 kilometrów i 10 metrów. Pozwoliło to na uzyskanie średniego tempa 4:35/km. 
Mój prywatny Paparazzi :)
   Szybka zmiana obuwia i byłem gotowy na dalszą część, a mianowicie - rytmy. Tym razem dołączyła do mnie Pati, co zaowocowało wysypem zdjęć i filmów. Prywatny fotograf - i to tak piękny fotograf! - to świetna sprawa.
   Przebieżki miały mnie przede wszystkim pobudzić przed jutrzejszym biegiem, dlatego zdecydowałem się na 5 razy 100 metrów. Pierwsze dwie setki poleciałem w 17 sekund, a kolejne trzy o sekundę szybciej. 
   I na tym mógłbym zakończyć tego posta... Mógłbym gdyby nie fakt, że dzisiaj odbywał się IV Bieg Papiernika w Kwidzynie. A tam, z czasem 49:50 i stratą zaledwie 77 sekund do podium w swojej kategorii wiekowej, na mecie zameldowała się Monika Sawicz, czyli Mała :) Gratuluję!

1 komentarz:

  1. Sto lat dla Mamy! Czyli = biegająca rodzinka, super :) Swoją drogą papież (Jan Paweł II) też miał chyba urodziny 18 maja. Fotograf atrakcyjny, to i motywacja do biegu większa, a i pamiątka miła :D Gratulacje dla Małej! :)

    OdpowiedzUsuń