Ten moment musiał w końcu nadejść. Po 4 tygodniach wprowadzenia oraz kolejnych trzech, podczas których wprowadziłem kilka "orzeźwiających" biegów czas na kolejny etap. Przede mną 5 tygodni, w czasie których będę realizował najcięższe treningi. To właśnie teraz przekonam się na ile tak naprawdę mnie stać.
Pierwszy, wtorkowy, trening w tej fazie nie różnił się niczym od wtorkowych treningów z fazy poprzedniej. Na początek zaplanowałem spokojny bieg na swojej standardowej trasie i pięć przebieżek na zakończenie.
Z domu wystartowałem około 5:25. W organizmie już czułem moc, jaką dała mi poranna owsianka. Od samego początku odleciałem myślami hen daleko. W ogóle nie myślałem o tak przyziemnych rzeczach jak tętno, tempo czy czas. Pogoda była naprawdę przyjemna - było pochmurno, wiał lekki wiatr, a termometr wskazywał niecałe 20 kresek. Może nie są to idealne warunki na plażowanie, ale do biegania jak najbardziej.
Sprawca całego zła :) |
Pierwszy tysiączek poleciałem w 4:42, a więc dokładnie w tyle ile wg Jacka Danielsa powinien mi zajmować kilometr spokojnego biegu. Jednak jak nie trudno się domyśleć - kolejne odcinki były już nieco szybsze. Biegło mi się rewelacyjnie, dlatego jedynie od czasu do czasu (kiedy prędkość zbytnio skakała) wstrzymywałem nieco nogi. Śmiałem się nawet, że zachęcając rano wszystkich, aby spiąć łydki i iść pobiegać odrobinę za bardzo spiąłem własne :)
Około 7 kilometra poczułem, że w żołądku mam małą rewolucję. Jednak pomyślałem, że to nic takiego, że zaraz przejdzie i tyle. Powiem tak - dobrze, że na mojej trasie jest stacja benzynowa... :) Co ciekawe spotyka mnie to w Niemczech już nie pierwszy raz i za każdym razem wiąże się to ze zmianą... dżemu na mój ulubiony. Za każdym razem kiedy do niego wracam podczas pierwszych treningów mam problemy z żołądkiem. Wiem jednak, że po kilku dniach wszystko wróci do normy.
Ostatecznie trening zakończyłem w czasie 1:25:39. Jeżeli zaś chodzi o dystans to tym razem pokonałem 19 kilometrów oraz 456 metrów. Średnie tempo wyniosło 4:24/km. Mocno, zbyt mocno, a średnie tętno wyniosło jedynie 141 bpm. Mam nadzieję, że to oznaka tego, że mój organizm jest już gotowy na mocniejsze akcenty. O tym przekonam się już niedługo - w środę pierwsze interwały. Trzymajcie kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz