Na skróty

17 stycznia 2014

Biegam. Tylko po co ja w ogóle biegam, czyli kilka słów o motywacji

   Tym razem nie będzie postu w stylu - wstałem, ubrałem się, pobiegłem, dobiegłem i jest ekstra. Nie. Dzisiaj chciałbym napisać kilka słów o motywacji. Bo jakim to trzeba być wariatem, żeby zrywać się w środku nocy i lecieć na trening? Co nas odrywa po całym dniu w pracy od wygodnej kanapy i wygania na biegowe ścieżki?
   Zapewne niejedna osoba popukała się w głowę słysząc jak zamiast zakrapianej imprezy lub po prostu dłuższego snu wybieramy bieganie. Pytania typu "po co Ci to?" albo: "chce Ci się?" -  to chyba dla żadnego biegacza nic nowego. 

   Jeżeli chodzi o to drugie to sprawa jest prosta - pewnie, że nam się chce! A jak wygląda odpowiedź na pierwsze z pytań? No tutaj sytuacja jest nieco bardziej zagmatwana. Otóż ilu biegaczy tyle powodów by biegać. Dlatego ja chciałbym napisać o tym, co mnie motywuje do każdorazowego wciągnięcia butów i wyjścia na dwór.
   Przede wszystkim, co zawsze podkreślam - biegam bo lubię... jeść. Nie czaruję, nie ściemniam - lubię pozwolić sobie od czasu do czasu na coś niekoniecznie zdrowego, "poprawnego". A wiem, że dzięki treningowi mam szansę na uporanie się z nadprogramowymi kaloriami. W końcu tak właśnie zaczęła się moja przygoda z bieganiem. Kiedyś pozwalałem sobie na znacznie więcej i odpuszczałem ruch. Efekt był opłakany - blisko 130 kilogramów. Jeżeli chodzi o jedzenie to na pewno nie jestem wzorem - lubię zjeść zarówno czekoladę jak i pizzę. Lubię też wypić piwo. Nie odmawiam też ciasta. Tak przynajmniej wygląda to w okresie, kiedy nie redukuję wagi (tak jak obecnie). Dzięki bieganiu wiem, że mogę sobie na to wszystko pozwolić (pamiętając o umiarze) i nie mieć wyrzutów sumienia.
   Inne powody, dla których biegam to pokonywanie własnych słabości, ograniczeń, samego siebie. Czasami wstaję, patrzę na biegowe buty i aż robi mi się niedobrze. Na samą myśl, że za chwilę mam je wciągnąć na nogi i wyjść z ciepłego domu aż mnie telepie. Rezygnuję? Nic z tego - wiem, że po jednym, drugim, trzecim kroku wszystko będzie dobrze. Dobry humor w końcu się pojawi. Musi! Euforia biegacza to nie mit!
   Byłbym z Wami nieszczery jeżeli nie napisałbym o tym, że kręci mnie rywalizacja. Z samym sobą, z innymi biegaczami - nieważne. To co się liczy, to ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki, poprawianie czasów i osiąganie celów. Tak - to na pewno coś co mnie napędza. Zdaję sobie sprawę, że łatwo się zatracić w pogoni za kolejnym rekordem, za kolejną barierą. Wierzę jednak, że podchodząc do tego z należytym dystansem, można czerpać jeszcze więcej radości i satysfakcji z biegania.
   To chyba główne powody tego, że szuram, latam, dopisuję kolejne kilometry do swojego dzienniczka treningowego. Kiedy pierwszy raz wychodziłem potruchtać, a było to w sierpniu 2011 roku, nie sądziłem iż blisko 3 lata później dalej będę biegał. Powiedziałem wtedy sam do siebie - "Nie deklaruj się, że będziesz zawsze biegał, biegaj póki masz na to ochotę, a jak Ci przejdzie to olej to i zapomnij". I ciągle to podtrzymuję! Bieganie jest moją pasją, a nie pracą! Jak tylko znudzi mnie to co robię, to całe bieganie, to odpuszczę. A póki co lecę na trening... :)

6 komentarzy:

  1. fajny artykul :) takie "nocne" wstawanie na trening na pewno nie jest latwe. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, Kiedyś wydawało mi się, że nie ma możliwości, abym kładł się przed 2-3 w nocy i wstawał przed 10. A teraz? Teraz nie wyobrażam sobie, aby po 22 jeszcze nie spać :))))

      Usuń
  2. Cieszę się że to napisałeś (o tym że robi się niedobrze na widok butów :) bo z reguły w notkach jest wyłącznie euforia i entuzjazm i przez to zdawałeś się być jakimś pieprzonym terminatorem... Okazało się że też czasami Ci się nie chce i to mnie pociesza bo mam tak samo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takich, którym by się zawsze chciało. Każdego czasami dopadają gorsze dni. To normalne. Trening w takie dni daje jeszcze większą satysfakcję :)

      Usuń
  3. Nocne bieganie? tak, ale tylko przed snem ;) rano łóżko jest zbyt wygodne, a kołdra zbyt ciepła :) ale to pewnie tylko kwestia przyzwyczajenia, może kiedyś spróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj! Fajne doświadczenie. Może się okazać, że to polubisz. Sam kiedyś, jak zaczynałem, biegałem wieczorami :) Teraz nie wyobrażam sobie porzucenie porannego szurania :)

      Usuń