Na skróty

12 stycznia 2014

Bieganie nie zna granic

   Kiedyś chyba już napisałem posta o podobnym tytule. Jednak te słowa najbardziej oddają urok treningu, który zrealizowałem w sobotę. 
   Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego. Spokojny bieg bez podkręcania tempa. Dobrze znana trasa, którą wielokrotnie już pokonywałem. I to nie tylko biegiem, ale również rowerem, samochodem, a nawet pociągiem. Jednak za każdym razem czuję ten dreszczyk emocji, kiedy mijam granicę państwa. To jest naprawdę fantastyczne uczucie. Ale co? Jak? Jaką granicę? No to po kolei...

   Obecnie przebywam w Niemczech, w miejscowości oddalonej od granicy niemiecko - holenderskiej o zaledwie 10 kilometrów. Nieczęsto jednak zdarza mi się ją przekraczać. Nie mam potrzeby, więc tego nie robię.
   Jednak w sobotę musiałem pojawić się w kraju drewniaków, wiatraków i tulipanów (a dla wielu pewnie i innych roślin). Najpóźniej o godzinie 8:45 zobowiązany byłem do stawienia się w Oldenzaal. Tak jak przed rokiem, tak jak w wakacje - zdecydowałem, że pobiegnę na miejsce. Nie brałem nawet pod uwagę innego środka transportu. Odległość 20 kilometrów była "jak znalazł" na sobotni trening.
   Na trasę zabrałem ze sobą, poza standardem w postaci telefonu, pieniędzy i dokumentów, również izotonik oraz 1 żel. Jeżeli mam korzystać z odżywek w czasie zawodów muszę mieć je dobrze przetestowane. 
   Spod domu wyruszyłem chwilę po 6. Zacząłem bardzo spokojnie i tak też zamierzałem pokonać cały dystans. Trasę podzieliłem sobie w głowie na kilka odcinków. Otóż pierwsze 7 kilometrów prowadziło moją standardową pętlą, którą pokonuję każdego dnia. Kolejne 3-4 kilometry to dobieg do granicy. Następnie przez 3 kilometry trzeba lecieć między miejscowościami, mało uczęszczanymi drogami, aby ostatnie 7 tysiączków pokonać malowniczymi, holenderskimi miasteczkami.
   Początek, tak jak się mogłem spodziewać, nie należał do specjalnie interesujących. Znana na wylot droga, mały ruch. Raczej bez fajerwerków.
   Ciekawiej zrobiło się dalej. Otóż ostatnią latarnię minąłem właśnie około 7. kilometra. Czołówki ciągle nie mam. Nie wziąłem ze sobą również latarki. Biegłem w gruncie rzeczy po omacku. Jedynie przejeżdżające od czasu do czasu samochody pozwalały mi skorygować swoją trajektorię biegu. Gorzej było w momencie kiedy kierowcy nie widzieli potrzeby zmiany świateł z drogowych na mijania. Wtedy nie widziałem nic.
   Udało się jednak dotrzeć do granicy. Tutaj miałem zaplanowany krótki postój na toaletę, kilka fotek i wciągnięcie żelu. Ten ostatni popiłem izotonikiem i w drogę.
   Kiedyś pisałem, że ta trasa to fenomen - płasko w Niemczech i pagórkowato w Holandii. Od tamtej pory nic się nie zmieniło :) Trzy kilometrowy fragment od granicy to był najtrudniejszy etap biegu. Nie było chodnika, żadnej latarni, czy nawet domu, w którym paliłoby się światło. W oddali widziałem ciemność, przed sobą 3-4 metry asfaltu. Niewiele, ale musiało wystarczyć.
   Muszę szczerze przyznać, że naprawdę się ucieszyłem kiedy wbiegłem ponownie na oświetlone ścieżki. Może nie jestem jakoś specjalnie bojaźliwy, ale nic to przyjemnego latać w ciemnościach. A jeszcze jak od czasu do czasu poruszy się coś w krzakach - o niskim tętnie możemy zapomnieć :)
   Ostatnie kilometry to już prawdziwa przyjemność. Pod C1000, gdzie miałem zaopatrzyć się w coś do jedzenia zameldowałem się na kilkanaście minut przed otwarciem. Dzięki temu mogłem spokojnie jeszcze chwilę się porozciągać. Muszę szczerze napisać, że to był fantastyczny bieg. I chociaż robiłem to już wiele razy, to ciągle czuję ten dreszczyk - za każdym razem kiedy mijam granicę. 

1 komentarz:

  1. Mały wiem co to jest trening w ciemnicy bo robię teraz plan Skarżyńskiego z tym, że przeniosłem wybiegania na czwartek, i robię je rano :). Aby być o 9:00 w pracy muszę zacząć biec około 5:00. Mieszkam na wsi i też nie ma oświetlenia. Najbardziej wkurzają mnie właśnie samochody, które jadą na długich. Dość, że nic nie widzę bo ciemno, to jeszcze te światła. Nie zamieniłbym tego na inną porę. Cicho, spokojnie, mało samochodów - trasa i ja. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń