Na skróty

23 stycznia 2014

Chcąc przyspieszyć muszę... zwolnić!

   W ostatnich tygodniach zastanawiałem się jak wpasować swoje przygotowania do maratonu w nowy rozkład dnia. Wpasować tak, aby bieganie nie kolidowało z pracą. A w związku z tym, że jest to praca fizyczna, musiałem też zastanowić się nad tym jak trenować. Nie chcę powtórzyć błędów z wakacji. Wtedy biegałem dużo, biegałem szybko i ostatecznie nic nie nabiegałem. Szukałem błędów jakie popełniłem w tamtym okresie. I znalazłem co najmniej kilka.
   Pierwszy i najważniejszy, wg mnie, to wolne rozbiegania, które de facto wcale wolne nie były. Przykładowo, podczas 42 - kilometrowego wybiegania pokonywałem każdy kilometr średnio po 4:30/km. Tymczasem podczas zawodów na takim samym dystansie byłem w stanie utrzymywać tempo o zaledwie 18 sekund lepsze.

   Kolejny problem to brak należytej regeneracji. Mowa tutaj głównie o śnie. Lubiłem (i wciąż lubię, aczkolwiek ograniczam się) zasypiać przy komputerze. Nic tak usypiająco na mnie nie działa jak film. Potrafiłem przez tydzień (przy codziennych próbach) nie ujrzeć napisów początkowych, które zaczynały się w 4-5. minucie filmu. Później w nocy się przebudzałem, cofałem do momentu, który pamiętam (bądź do początku :) ) i tak w koło Macieju. Podczas niektórych nocy nie spałem (bez przerw) dłużej niż 60-90 minut.
   Trzecim, ostatnim problemem, o którym chcę wspomnieć, jest pokonywany jednorazowo dystans. W wakacje nie wychodziłem z domu na trening krótszy niż 19-20 kilometrów. Biegałem 5 razy w tygodniu, a mimo to potrafiłem pokonać, podczas tych 5 treningów, nawet ponad 126 kilometrów. 
   Tym razem postanowiłem zmienić swoje podejście. Przede wszystkim dołożyłem kolejny trening, aby bez zmniejszania tygodniowego kilometrażu, móc skrócić codzienne biegi. Obecnie, moja standardowa trasa to 14-15 kilometrów (w zależności od samopoczucia).
Już niedługo kolejny bieg
Wooldereslopen 2014!
   Ponadto zwolniłem - zdecydowanie zwolniłem. Fakt - na tempo niewątpliwie wpływ miała również moja waga. Nawet teraz, po blisko 20 dniach tutaj, wciąż ważę dużo więcej niż w wakacje. Wtedy też chciałem się wysuszyć przed startami. Jednak zaczynałem od około 77 kilogramów. Teraz poprzeczka była zawieszona znacznie wyżej. Aczkolwiek tym razem nad moim talerzem czuwa specjalista, co także przekłada się na moją formę i samopoczucie.
   Wracając jednak do prędkości treningowych. Obecnie praktycznie nie schodzę poniżej 5 minut na kilometr podczas spokojnych rozbiegań. Zdarzają mi się biegi, podczas których bliżej mi do szóstki niż do piątki. Dzisiaj nawet w końcówce przyspieszyłem, żeby... sprawdzić czy jeszcze potrafię biegać szybciej. Potrafię :) Jednak uznałem, że treningi specjalistyczne (biegi ciągłe w II i III zakresie, zawody kontrolne, interwały, rytmy) będą stanowiły idealną i jedyną okazję do szybkiego latania. 
   Co do snu to zacząłem od programu o nazwie Czasowy Wyłącznik Komputera :) Ponadto coraz częściej staram się zastępować laptopa książką. Działa na mnie podobnie, a przynajmniej nie razi w oczy i nie drażni uszu jak przysnę. Jednak uważajcie również z czytaniem do snu. Kiedyś zasnąłem z twarzą na gazecie i gdy się obudziłem miałem odbitą całą stronę na poliku :) A farba drukarska cholernie ciężko schodzi ze skóry...
   Co wyniknie z tych zmian? Czy wyciągnąłem słuszne wnioski? Czy wytrwam w swoich postanowieniach? O tym wszystkim przekonamy się w przyszłości. Jeżeli nie porzucę biegania, to już na koniec marca, podczas Półmaratonu Warszawskiego, zobaczymy na ile te wszystkie zabiegi okazały się pomocne. No i jestem cholernie ciekawy jakie zmiany zajdą (jeżeli zajdą) w moim organizmie. Dlatego zaraz po powrocie znowu planuję udać się do High Level Center, aby ponownie poddać się badaniom wydolnościowym oraz przeanalizować skład ciała!

2 komentarze:

  1. jakie wyszło Ci VO2max na testach w HLC ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę powyżej 50. Jak będę po ponownym badaniu to zrobię stosowne porównanie. Nie chcę się skupiać na tych wynikach z grudnia tylko na tym o ile te wartości się zmienią :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń