Na skróty

20 stycznia 2013

Niedzielne bieganie, czyli lekko i przyjemnie


Bieg Urodzinowy - Gdynia 2012
   W tym tygodniu niedzielne, długie wybieganie wcale nie miało być takie długie. Po 3 kolejnych tygodniach, podczas systematycznie zwiększałem dystans, teraz przyszedł czas na krótszy bieg. Zaplanowałem, że pokonam nie więcej niż 25 kilometrów i nie mniej niż 21. Sobotę spędziłem u Pati, a więc na niedzielny bieg wyruszałem z Pępowa. Rano podczas śniadania zadzwoniłem do Małej i zaproponowałem jej, że możemy się spotkać na Kokoszkach i pobiegać razem. Jako, że bez zawahania przystała na moją propozycję, o godzinie 8:30 wyruszyłem w stronę Gdańska.
   Od samego początku biegło mi się lekko i przyjemnie. Noga dzisiaj dobrze podawała i jedyne co mnie trochę niepokoiło to moje kolano. Otóż od czasu do czasu czułem lekki ból. Sam sobie jednak jestem winien - kiedy coś nie idzie to uderzenie kolanem w biurko wcale nie pomoże uporać się z problemem. Niby oczywiste, a jednak musiałem spróbować. Musiałem i teraz mam za swoje. Oby to było tylko niegroźne stłuczenie. Pierwsze kilometry pokonywałem w ekspresowym wręcz tempie. Biorąc pod uwagę, że to była jedynie wycieczka biegowa tempo 4:53-4:40/km było dość mocne, a takie właśnie utrzymywałem na pierwszych 9 kilometrach. Później dobiegłem do Małej i nieco zwolniłem. I dobrze! W końcu niedzielne wybiegania nie mają przecież na celu jak najszybszego pokonania trasy. Siostra dzisiaj zaplanowała, że po raz pierwszy przebiegnie na treningu 30 kilometrów (i to zrobiła - gratuluję!), więc zaproponowałem, że z Karczemek pobiegniemy wzdłuż lotniska do Banina. Tam zdecydowaliśmy się "pobłądzić" pomiędzy osiedlami, aby wydłużyć nieco trasę, a następnie ruszyliśmy w stronę Pępowa. Kiedy znaleźliśmy się przed samą tablicą z nazwą miejscowości, Mała odbiła na popularną "betonkę", którą wiele razy pokonywałem na swoich treningach i ruszyła na dodatkową pętlę. Ja miałem w tym momencie na swoim Gremlinie 21 kilometrów, a więc plan minimum wykonany. Zdecydowałem się więc, że biegnę prosto do Pati. W końcu trening to nie tylko bieganie. Porcja rozciągania, pompki, brzuszki, grzbiety i wszystko inne też musi być. Inaczej całe poranne bieganie się nie liczy - taką przynajmniej wyznaję zasadę od początku swojej przygody z "szuraniem". Oczywiście nie zawsze jest na to czas, ale o ile się nie mylę to przez ostatnie 17 miesięcy zabrakło go zaledwie kilka razy :).

   Dzisiaj pokonałem 22 kilometry i 490 metrów. Zajęło mi to 1:56:12, a więc rozwinąłem średnią prędkość 11,61km/h. Co ciekawe nie odnotowałem żadnego kryzysu, a często mi się zdarza, podczas długich wybiegań, że w pewnym momencie staję się nie do zniesienia. Wszystko mnie dookoła drażni, tempo spada, mięśnie bolą i najchętniej to bym wszystkich wokół pozagryzał. Taki stan oczywiście mija po kilku kilometrach, ale przez te kilkanaście, kilkadziesiąt minut jestem okropny dla otoczenia. Dzisiaj jednak nic takiego nie miało miejsca. Było super od początku do końca :)

PS: Wielkimi krokami zbliża się też pierwsza, większa impreza biegowa w Trójmieście - Bieg Urodzinowy w Gdyni. Zapisy trwają tylko do najbliższego piątku więc warto się pospieszyć. Mnie niestety zabraknie na linii startu, gdyż jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to 9. lutego nie będzie mnie w Gdańsku. Niestety wszystko okaże się dopiero 28. stycznia i nawet jeżeli jednak nie wyjadę nigdzie to nie będę już w stanie się zapisać. Aczkolwiek wszystkich serdecznie zapraszam do udziału. Bieg na 10 kilometrów to świetna okazja do sprawdzenia się dla każdego! Nie ważne czy biegasz już od kilku lat czy dopiero zaczynasz :)

1 komentarz:

  1. Zagadaliśmy swoje kryzysy :D Więcej, chcę więcej kilometrów... ale nie dziś :D

    OdpowiedzUsuń