Na skróty

16 lutego 2013

Dzień pełen atrakcji... i biegania

Pati przed Run2Day w Hengelo
125g bułki + 100g szynki + 500g serka = Tona endorfin :)
   Sobota - dla jednych pierwszy dzień weekendu, odpoczynku od szkoły, pracy. Dla tych z kolei, którzy dorabiają weekendami sobota to początek harówki. A czym jest sobota dla biegaczy? Dniem wolnym? Czasem na długie wybieganie albo na trening na bieżni? Generalnie ilu biegających tyle różnych pomysłów na 6. dzień tygodnia. Ja w ostatnim czasie w sobotę staram się przelecieć "półmaraton po toruńsku". Co w moim przypadku oznacza bieg na dystansie od 20 kilometrów do półmaratonu :)
Tydzień temu wybrałem się na trasę Bad Bentheim - Oldenzaal i nie inaczej było tym razem. Tak mi się podobało ostatnio, że nawet przez chwilę się nie wahałem przy podejmowaniu decyzji odnośnie dzisiejszego treningu.
   Wyposażony w portfel, telefon i łyżeczkę (znowu zamierzałem zjeść II śniadanie w C1000) wybiegłem z domu około godziny 6:15 i obrałem kierunek na Gildehaus. A więc pierwsza część trasy pokrywała się z moją codzienną, biegową ścieżką. Aura powitała mnie wysoką, jak na luty temperaturą, +4 °C, oraz gęstą mgłą. Zacząłem dość leniwie i pierwsze 3. kilometry zajęły mi aż 15 minut i 55 sekund. Nie zamierzałem co prawda jakoś gwałtownie przyspieszać, jednak odrobiną należało zwiększyć intensywność treningu. Aczkolwiek pierwszy raz w dniu dzisiejszym udało mi się "złamać" 5:00/km dopiero na 7. odcinku
   Do samej granicy biegłem praktycznie po omacku. Raczej nie zdecydowałbym się na bieganie w takich warunkach bez żadnego oświetlenia u nas w kraju. Tutaj jednak mogłem sobie na to pozwolić. Płaskie, proste ścieżki to idealne miejsce na trening przy takiej aurze. Potwierdzały to czasy na kolejnych kilometrach, które oscylowały w okolicach 5 minut.
Prezent od Pati :)
   Do Oldenzaal wbiegłem chwilę przed 8, a kilkanaście minut później zameldowałem się w C100. I to jako jeden z pierwszych klientów. Tym razem wiedziałem od razu po co tu przyszedłem. Dwa jabłka, serek, ciemna bułka i szynka z kurczaka to był idealny zestaw na poranne śniadanie po trwającym 1 godzinę 41 minut i 49 sekund treningu. Mój "półmaraton po toruńsku" zakończyłem tym razem na 20. kilometrze i 98. metrze. Tak więc średnie tempo wyniosło 5 minut i 4 sekundy na kilometr. Niestety o ile kolano wraca do pełnej sprawności o tyle ze stopą jest coraz gorzej. Dzisiaj wstając z łóżka w ogóle nie mogłem dotknąć górnych okolic małego palca. Zaraz po powrocie do Polski spróbuję na jakiś czas odstawić Brooks'y i polatać w któryś wysłużonych już "tenisówkach". W czasie biegu dał o sobie znać również żołądek. Co ciekawe zbiegło to się w czasie z otwarciem nowego słoika dżemu, który dodaję do owsianki. W ostatnim czasie jadłem inną konfiturę, a teraz otwierając nowy słoik zdecydowałem się na powrót do tej, którą spożywałem zaraz po przyjeździe... a więc w momencie kiedy pierwszy raz wystąpiły rewolucje żołądkowe. Może to tylko przypadek jednak jutro chyba nie zaryzykuję :)
Biegnę we mgle, nie wiem gdzie... :)
   Mam też dobrą wiadomość dla tych, którzy nie za bardzo lubią czytać o moich codziennych treningach. Otóż postanowiłem, że po powrocie opublikuję na blogu posta, w którym przedstawię smakołyki jakie znalazłem w lokalnych sklepach. Zachodnia Europa naprawdę ma do zaoferowania mnóstwo świetnych produktów, dla osób które, podobnie jak ja, lubią liczyć kalorie. Postaram się pokazać czym zastępowałem niedostępne w Niemczech, czy Holandii składniki mojego jadłospisu oraz jak do urozmaiciłem. Patrycja już jakiś czas temu sugerowała, żebym się za to zabrał i tak będąc dzisiaj na zakupach zrobiliśmy kilka zdjęć, które będę mógł wykorzystać.
   Również dzisiaj odwiedziłem wspólnie z Pati sklep dla biegaczy w Hengelo - Run 2 Day. To co od razu rzuciło mi się w oczy to... wymalowana na podłodze bieżnia, na której badana jest biomechanika stopy. Co do asortymentu to wybór całkiem spory, ale ceny raczej z nóg nie zwalały. To co dostrzegłem na ostatnich zawodach, czyli wszechobecność marki Saucony, była widoczna również i tutaj co generalnie nie powinno nikogo dziwić. 
   A już jutro mam w planach... Albo lepiej nie zapeszać. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli to będę miał co opisywać. Szkoda tylko, że moja biegowa ekipa wróciła już do Polski i nie będzie mi towarzyszyć. Niemniej jedno jest pewne - niedziela w moim wykonaniu musi być wyjątkowa. Starty w zawodach, wycieczki biegowe, wszystko to zapewnia mi głównie niedziela. Mam nadzieję, że jutrzejsza nie będzie, pod tym względem, wyjątkowa. W końcu "Sonntag" bez biegania to jak... maraton bez punktów odżywczych - niby możliwe, ale strasznie męczące ;)

2 komentarze:

  1. Jaką fajną gazetę dostałeś, przeczytałeś już? :D Trzymam kciuki za dzisiaj :) Ja robię wybieganie do Decathlonu :D - coś nowego do biegania by się przydało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiec zostalo mi obiec na okolo Wielochowo .
    Pozdrowienia do Oldenzaal i do Gdanska
    rowniez od Brunia

    OdpowiedzUsuń