Duathlon albo po prostu dwubój to według Słownika Języka Polskiego dyscyplina sportowa składająca się z dwóch konkurencji np. z biegania i kolarstwa. I ja dzisiaj właśnie taki duathlon sobie zaserwowałem.
Jeszcze kiedy wstawałem z łóżka około 5:30 nic nie zapowiadało, że zmierzę się chociażby z dystansem półmaratońskim, o maratońskim nawet nie wspominając. Owsianka, kawa, komputer - utarty schemat. Chyba, że za wariację uznamy zastąpienie orzechów migdałami ;)
We wtorek odwiedziłem Jasień i dzisiaj również miałem taki plan. Jednak wrzucając w siebie kolejne łyżki owsa zaświtała mi myśl, że II śniadanie o wiele lepiej smakować będzie jeżeli zjem je w towarzystwie Patrycji. No i dalej już wiadomo: myśl - plan - realizacja.
Chwilę przed 8 byłem już pod blokiem, jednak zanim wyruszyłem poleciałem do osiedlowego sklepu. Nigdzie indziej nie znalazłem do tej pory grahamki ważącej niecałe 40 gram, a wychodzę z założenia, że pieczywo nie jest podstawą posiłku :)
Malownicza trasa w Szemudzie |
Dokładnie o godzinie 8:03 wcisnąłem start i skierowałem się w stronę Pępowa. Według Gremlina pierwszy kilometr zajął mi aż 5 minut i 22 sekundy! Szok! Dopiero w domu, gdy sprawdziłem ślad GPS, wszystko się wyjaśniło.
Od drugiego tysiączka było już znacznie lepiej. Niemniej nie mogłem wejść na obroty. Wychodzę z założenia, że podczas biegu spokojnego tempo nie jest najważniejsze dlatego nie staram się na siłę go podkręcać gdy biegnę za wolno, ani zwalniać gdy biegnę nieco szybciej niż powinienem. Niemniej jest to dość irytujące kiedy czuję, że bieg kosztuje mnie trochę sił, a mimo to Gremlin co 1000 metrów wyświetla liczby informujące, że ledwo posuwam się naprzód.
Zapewne nie bez znaczenia była też pogoda. Słońce i ogólny upał to nie są idealne warunki do biegu. Jednak trzeba się powoli przyzwyczajać - idą wakacje i takie warunki podczas treningów będą normą. Trochę obawiam się długich wybiegań przy temperaturze około 30 °C. Ale nie powinno być tak źle, bo Pati zadeklarowała, że będzie mi towarzyszyć.
Chwilę przed IX Lidzbarskim Biegiem Ulicznym |
A wracając do dzisiejszego treningu to Gremlina zastopowałem w momencie kiedy na wyświetlaczu, w kolumnie "dystans", wyświetlało się: "21,108km". Pokonanie tego odcinka zajęło mi 1:38:11. A jeszcze nie tak dawno, podczas półmaratonu w Poznaniu, nie udało mi się złamać 1:40:00 :) Moje średnie tempo z dzisiejszego biegu to 4:39/km, a średnie tętno to 139 bpm.
Jednak w tytule jak wół widnieje słowo "maraton". Tak więc już tłumaczę. Otóż zaraz po ćwiczeniach, rozciąganiu, kąpieli i co najważniejsze - wspólnym śniadaniu z Ukochaną, wskoczyłem na rower i tą samą trasę pokonałem w drugą stronę. Jazdy na rowerze nie traktuję jako trening dlatego nie mierzyłem czasu, pracy serca, dokładnego dystansu. Jazda rowerem to miła odskocznia - mam ochotę to jeżdżę, nie mam to odstawiam "bicykla". Choćby i na rok - bo i takie przerwy miałem w pedałowaniu.
W niedzielę zapakowałem starszą córkę do fotelika i strzeliliśmy rowerkiem 53 km ;) Myślę, że taka wymagająca wycieczka dla biegacza to świetna sprawa- nogi popracują, gdy reszta ciała się zrelaksuje :D
OdpowiedzUsuńNo 53 kilometry to już solidny wysiłek - przynajmniej dla mnie taki by był :) I w pełni się zgadzam, że to świetne uzupełnienie biegania. No i okazja do spędzenia czasu z córką :) Ekstra!
Usuń