![]() |
Puchary... |
Niedziela - dzień długiego wybiegania. Pogoda dopisywała od rana i aż paliłem się do tego, aby iść pobiegać. W planach miałem zwiedzanie okolicy i to nie tylko najbliższą okolice, ale dalsze zakątki powiatu kartuskiego, w które się jeszcze nie zagłębiałem. Był tylko jeden mały problem, a w sumie to nawet dwa problemy - kolana. Oj dostało im się w sobotę na zawodach. Pisząc relację i oprawiając zdjęcia w niedzielny, wczesny poranek obłożył je lodem, ale na niewiele to się zdało tym razem.
![]() |
...medale... |
Miałem drobne obsunięcie czasowe w związku z relacjonowanie biegu i ostatecznie na trening wyszedłem około 9. Już podczas zakładania butów wiedziałem, że to nie będzie zbyt komfortowe szuranie. Ale co tam powiedziałem sobie, że jeżeli odpuszczę kontrolowanie i sprawdzanie tempa, a ponadto zamiast pokonywać dziesiątki kilometrów poprzestanę na około 20 to nie powinno być tak źle.
Wychodzę przed dom, wciskam start i... No cóż - widzieliście kiedyś gościa na szczudłach? No to wyobraźcie sobie, że ten owy gość próbuje przed kimś uciekać. Jeżeli już sobie to wyobraziliście to już wiecie jak wyglądały pierwsze moje kroki.
![]() |
...życiówki... |
No ale przecież "rozbiega się", innej opcji nie ma. No więc okazało się, że jest. Wielkiego dramatu może i nie było, ale co jakiś czas musiałem się zatrzymać, rozruszać kolano i dopiero mogłem biec dalej.
Ostatecznie wybrałem się w nieznane mi wcześniej okolice. Z Pępowa poleciałem do Przodkowa, by dalej przez Kosowo i Kobysewo wrócić do Żukowa. Około 15 kilometra spotkałem nawet biegaczkę. Mimo problemów z kolanami humor mi wyjątkowo dopisywał. Pomyślałem więc, że fajnie będzie polecieć z kimś kawałek trasy. Jednak na pytanie czy mogę się przyłączyć usłyszałem - "Nie, wolę biegać sama". No cóż, mówi się, że bieganie to sport samotników. A że nie miałem zamiaru się narzucać poleciałem dalej przed siebie.
Zatrzymując Gremlina pod domem odczytałem na wyświetlaczu, że pokonałem 23 kilometry i 50 metrów w czasie 1:54:03. Średnie tętno na poziomie 132bpm świadczy o tym, że nie podkręcałem tempa, ale w głowie miałem cały czas jedno zdanie z czerwcowego RW - "nie można biegać zbyt wolno długich wybiegań - jeżeli chcesz możesz nawet przejść do marszu".
A po biegu dostaliśmy wspólnie z Patrycją prezent na Dzień Dziecka. Jaki? Otóż Patrycji mama zabrała nas na pyszny obiad do Checzy Rybackiej. Jak smakowały potrawy innych mogę się tylko domyślać, ale moja była wyśmienita :) Dziękujemy :)
![]() |
... to nic w porównaniu z radością jaką daje sam bieg :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz