Na skróty

3 czerwca 2013

Głowa chce, a ciało nie!

Puchary...
   Niedziela - dzień długiego wybiegania. Pogoda dopisywała od rana i aż paliłem się do tego, aby iść pobiegać. W planach miałem zwiedzanie okolicy i to nie tylko najbliższą okolice, ale dalsze zakątki powiatu kartuskiego, w które się jeszcze nie zagłębiałem. Był tylko jeden mały problem, a w sumie to nawet dwa problemy - kolana. Oj dostało im się w sobotę na zawodach. Pisząc relację i oprawiając zdjęcia w niedzielny, wczesny poranek obłożył je lodem, ale na niewiele to się zdało tym razem.

...medale...
   Miałem drobne obsunięcie czasowe w związku z relacjonowanie biegu i ostatecznie na trening wyszedłem około 9. Już podczas zakładania butów wiedziałem, że to nie będzie zbyt komfortowe szuranie. Ale co tam powiedziałem sobie, że jeżeli odpuszczę kontrolowanie i sprawdzanie tempa, a ponadto zamiast pokonywać dziesiątki kilometrów poprzestanę na około 20 to nie powinno być tak źle.
   Wychodzę przed dom, wciskam start i... No cóż - widzieliście kiedyś gościa na szczudłach? No to wyobraźcie sobie, że ten owy gość próbuje przed kimś uciekać. Jeżeli już sobie to wyobraziliście to już wiecie jak wyglądały pierwsze moje kroki. 
...życiówki...
   No ale przecież "rozbiega się", innej opcji nie ma. No więc okazało się, że jest. Wielkiego dramatu może i nie było, ale co jakiś czas musiałem się zatrzymać, rozruszać kolano i dopiero mogłem biec dalej.
   Ostatecznie wybrałem się w nieznane mi wcześniej okolice. Z Pępowa poleciałem do Przodkowa, by dalej przez Kosowo i Kobysewo wrócić do Żukowa. Około 15 kilometra spotkałem nawet biegaczkę. Mimo problemów z kolanami humor mi wyjątkowo dopisywał. Pomyślałem więc, że fajnie będzie polecieć z kimś kawałek trasy. Jednak na pytanie czy mogę się przyłączyć usłyszałem - "Nie, wolę biegać sama". No cóż, mówi się, że bieganie to sport samotników. A że nie miałem zamiaru się narzucać poleciałem dalej przed siebie.
   Zatrzymując Gremlina pod domem odczytałem na wyświetlaczu, że pokonałem 23 kilometry i 50 metrów w czasie 1:54:03. Średnie tętno na poziomie 132bpm świadczy o tym, że nie podkręcałem tempa, ale w głowie miałem cały czas jedno zdanie z czerwcowego RW - "nie można biegać zbyt wolno długich wybiegań - jeżeli chcesz możesz nawet przejść do marszu". 
   A po biegu dostaliśmy wspólnie z Patrycją prezent na Dzień Dziecka. Jaki? Otóż Patrycji mama zabrała nas na pyszny obiad do Checzy Rybackiej. Jak smakowały potrawy innych mogę się tylko domyślać, ale moja była wyśmienita :) Dziękujemy :)

... to nic w porównaniu z radością jaką daje sam bieg :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz