Na skróty

26 czerwca 2013

Leniwa, acz przyjemna środa

"Sport to najlepsza droga do pokonania granic"
   Kolejny dzień, kolejny trening. Nie wiem jak inni, ale ja bardzo lubię pierwszą fazę treningu kiedy jedynie nabijam spokojnie kilometry. A na takim etapie przygotowań właśnie jestem. Do 15. lipca zamierzam biegać przede wszystkim dużo i wolno. Moimi jedynymi treningami specjalistycznymi będą długie wybiegania. A jedyną zmianą w porównaniu do poprzednich przygotowań będzie "tempo maratońskie". Otóż część treningów będę pokonywać z taką prędkością, z jaką zamierzam pokonać berliński maraton. 

fot. aktywne.gniewino.pl
   Pierwszy taki trening zaplanowany mam na najbliższą niedzielę. Okazja ku temu będzie przednia, bowiem stanę na starcie I Półmaratonu Żarnowieckiego. Trening i zawody w jednym? Czemu nie :) Podczas imprezy biegowej o wiele łatwiej będzie mi uzyskać odpowiednie tempo. Taki rodzaj treningu na pewno będzie wymagał ode mnie zimnej głowy - nie będę mógł dać się ponieść nogom. Kontrola tempa będzie kluczowa. Prawdę mówiąc sam jestem ciekawy jak to wyjdzie.
   A wracając do dzisiejszego biegu to od razu powiem, że po raz kolejny miałem świetne warunki atmosferyczne do szurania. Termometr wskazywał około 18 kresek powyżej zera, słońce schowane było za chmurami. Do tego było bezwietrznie. Taką pogodę chciałoby się mieć podczas każdych zawodów!
A ja już po treningu przygotowuję JEJ kawę :)
   No ale dzisiaj miałem w rozpisce nie zawody, a trening. Niemniej wykorzystując dobre nastawienie, zdecydowałem się polecieć inną, niż standardową, trasą. Z Chełmu poleciałem na Morenę, by dalej przez Migowo i Jasień, powrócić na Chełm.
   Od początku nie miałem problemu z kontrolą tempa. Nieco zwalniałem na podbiegach, których de facto było całkiem sporo, oraz przyspieszałem na zbiegach. Pokonałem w sumie 18 kilometrów i 302 metry. Zajęło mi to 1 godzinę 24 minuty oraz 5 sekund. Średnie tempo wyniosło 4:36/km, co zmusiło serce do średnio 134 uderzeń na minutę.
   A po treningu czekało mnie pyszne śniadanie z Narzeczoną. Powiem szczerze - to jest najlepszy z możliwych początek dnia - bieganie + posiłek z Ukochaną osobą. Mam rację?

1 komentarz:

  1. Święte słowa. Ja też miałem dzisiaj taki przyjemny początek dnia, chociaż 18 km na raz przebiegnę pewnie... no, za jakiś czas ;) Na razie szuram i inspiruję się Twoim blogiem.

    OdpowiedzUsuń