Pakiet już odebrany! |
No i dotarliśmy już do Krakowa. A ten przywitał nas bardzo gorąco. Temperatura w cieniu +27 stopni Celsjusza nie napawa optymizmem przed niedzielnym maratonem. Jednak prognozy mówią o załamaniu pogody. Oby meteorolodzy mieli rację ;-)
W stolicy Małopolski zameldowaliśmy się już przed 12 i od razu ruszyliśmy do hotelu. I tam pierwsza miła niespodzianka - najlepszy hotel w jakim kiedykolwiek byliśmy! Szybki prysznic, rozładowanie toreb i... owsianka! Dzisiaj nieco później, ale po prostu nie mogłem sobie jej darować!
Owsianka już poporcjowana! |
Kolejnym punktem naszego planu dnia była wizyta na R22 i odbiór pakietu startowego. Okazało się, że od biura zawodów dzieli nas zaledwie kilka ulic, dlatego po krótkim spacerze byliśmy już na stadionie. A tam wszystko sprawnie, szybko i bardzo sympatycznie. Miłym zaskoczeniem był "prawie" najnowszy numer Runner's World w pakiecie startowym. Co jeszcze się w nim znalazło? Koszulka techniczna, bon na Pasta Party, numer, agrafki i cała masa ulotek!
Ludzi nie było jeszcze zbyt wiele, dlatego mieliśmy okazję zamienić kilka słów zarówno z p. Skarżyńskim czy przedstawicielem Compressport. Od niego dowiedzieliśmy się, że niedługo mają pokazać zupełnie nowy design opasek na łydki.
Ludzi nie było jeszcze zbyt wiele, dlatego mieliśmy okazję zamienić kilka słów zarówno z p. Skarżyńskim czy przedstawicielem Compressport. Od niego dowiedzieliśmy się, że niedługo mają pokazać zupełnie nowy design opasek na łydki.
Z biura zawodów udaliśmy się na Stare Miasto. Aby mieć siły na zwiedzanie uraczyłem się, zachwalanym wszędzie, krakowskim preclem - faktycznie wyborny! Najpierw skierowaliśmy się w stronę Wawelu, a następnie odbiliśmy na Rynek Główny.
W kolejce po lody |
Owsianka syci na dość długo, ale przyszedł moment, żeby coś zjeść. Wybór padł na pieczony drób z ryżem i kapustą kiszoną. A zgadnijcie co było na deser... :) Taaaaak - lody. I to nie byle jakie, bo pochodzące z własnego wyrobu. A o tym, że były wyśmienite niech świadczy fakt, że musieliśmy po nie stać w kilkunastometrowej kolejce. Wracając do hotelu skusiłem się też na palucha i drożdżówkę z całymi truskawkami - niebo w gębie!
A na koniec dnia dołączyła do nas Mała i wspólnie oddajemy się właśnie przedbiegowej regeneracji - innymi słowy obijamy się przed telewizorem :)
Poniżej skromna fotorelacja:
Trzymam kciuki za życiówkę!
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia dla Pati, Małej i dla Ciebie Brachu!
Życze powodzenia i serdecznie dziękuje za to że Piszesz regularnie na swoim blogu - zainspirowałeś mnie do zmiany stylu życia i rozpoczęcia przygody z bieganiem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że pobijesz swój rekord w Krakowie.
Pozdrawiam Dawid