A do tego buty i można ruszać :) |
... czyli w wolnym tłumaczeniu - "bez strachu, lecz z rozwagą". Łacińska sentencja, znana chyba każdemu gdańszczaninowi, ze względu na jej obecność w Herbiem Wielkim Miasta Gdańska. Ponadto słowa te idealnie wręcz oddają moje dzisiejsze podejście do treningu. Nie ma co ukrywać - mam problem z kolanem. Do startu coraz mniej czasu, a u mnie pojawił się ból w stawie. Żeby było śmieszniej to dodam, że w ubiegłym roku, w tym samym okresie, walczyłem z tym samym urazem. Niemniej nie zamierzam zawieszać teraz treningów. Jeżeli mam w Krakowie walczyć o wynik to nie mogę teraz odpuścić. To co mogę, a w zasadzie muszę, to zmniejszyć objętość treningową. Praca treningowa, która miała zostać wykonana, została już wykonana, a to co nie zostało wykonane, wykonane już nie będzie. Nie jestem głupcem - teraz już nic nie nadrobię. Trzeba złapać trochę świeżości, dynamiki i 28. kwietnia wracać do Gdańska z wysoko podniesioną głową.
Dlatego też, tak jak pisałem wcześniej, do dzisiejszego treningu podszedłem z rozwagą, aczkolwiek nawet przez moment się nie wahałem czy pobiec czy odpuścić. I chyba dobrze, bo kolano wyjątkowo dobrze zniosło lekki bieg.
Kompresja jest jak bieganie - uzależnia :) |
Tak jak sobie zaplanowałem, około 8 rano wyruszyłem w stronę Jasienia. Pogoda była taka fantastyczna, że postanowiłem nieco zmodyfikować, po raz kolejny w przeciągu ostatnich dni, swój ubiór. W porównaniu do niedzielnego biegu, nie wziąłem ze sobą longsleeva, opasek kompresyjnych, czapki, rękawiczek i okularów. I prawdę mówiąc żałowałem jedynie brak tych ostatnich. No i może rękawiczek, ale tak już mam, że nawet kiedy jest 20 stopni powyżej zera to mi marzną i kostnieją dłonie. Ot po prostu - ten typ tak ma.
Nie zamierzałem na siłę trzymać się swojego tempa. Najważniejsze było kolano. Nie będę ukrywał, że chciałem biec około 5 min/km, ale jeżeli takie tempo powodowałoby nasilanie się bólu, zamierzałem bezwzględnie zwolnić.
Moja największa słabość (fot.grycan.pl) |
Jakież było moje zdziwienia kiedy pierwszy kilometr pobiegłem w 4:54 i to w zasadzie bez większych problemów ze stawem. Nie czułem bólu. Miałem jedynie wrażenie jakby ktoś próbował dłonią objąć moje kolano. Jednak po części na pewno było to spowodowane tym, że mocno skupiałem się na nim.
Drugi kilometr zajął mi 5:04, a kolejne, do momentu nawrotu, biegłem już w granicach 4:58-4:49. Dopiero wracając z Jasienia zwolniłem. I prawdę mówiąc nie wiem czym to było spowodowane. Z każdym krokiem wyczekiwałem aż pojawi się silny ból w kolanie. Jednak ten nie nadchodził. Delikatnie zwalniałem, przyspieszałem, zmieniałem prędkości na podbiegach, na zbiegach i nic! Ciągle miałem to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi od pierwszego kilometra, ale nic poza tym. I tak do samego końca.
Nie tylko ja miałem dzisiaj pyszne śniadanie :) |
Pod domem przyciągając kolano do pośladka faktycznie poczułem lekki ból. Jednak to w zasadzie nic wielkiego. Pokonałem dzisiaj 15 kilometrów oraz 169 metrów w przyzwoitym czasie 1: 15:44. A więc z tempa również mogę być zadowolony. Niemniej najważniejsze, że kolano dało radę. Nie ma co ukrywać - forma na pobicie życiówki jest, oby było też zdrowie.
A na koniec wspomnę jeszcze o tym co spotkało mnie zaraz po treningu. Otóż przygotowując śniadanie zauważyłem, że mój chleb jest już niezdatny do spożycia. Chyba nigdy nie uda mi się kupić takiego bochenka, który będę mógł zjeść do końca. Bo i niby jak skoro w tygodniu jem ok.10 kromek, a pierwszy lepszy chleb ma ich aż 15-16. Żadne pieczywo raczej nie wytrzyma 2 tygodni w chlebaku :)
No ale wróćmy do sedna sprawy. Otóż chcąc zjeść kanapki pobiegłem szybko do osiedlowego sklepu. I tam się TO stało. Zobaczyłem JE! Szukałem ICH ostatnio niemalże wszędzie - od Lidla po Tesco i nigdzie ICH nie było. Znalazłem JE dopiero w małym osiedlowym sklepie, pod domem. O czym mówię - o mojej największej słabości - LODACH CHAŁWOWYCH. Oczywiście nie mogę sobie teraz na nie pozwolić, gdyż uważam, że dieta, bezpośrednio przed startem, jest niezwykle ważna. Jednak już wiem, gdzie udam się zaraz po powrocie z Krakowa do Gdańska :)
Oby kolano dalo rade. Zmagam sie z podobnym problemem,z tym ze wszystko wskazuje na popularny itbs. A co do lodow chalwowych to sa dostepne tez w piotrze i pawle np.w rental park
OdpowiedzUsuńRok temu też myślałem, że to ITBS, ale raczej byłem w błędzie. Problemy u mnie często pojawiają się przy zmianie aury. Najgorzej jest przy przejściu jesieni w zimę i zimy w wiosnę. Kiedyś pamiętam, że bywało jeszcze gorzej.
UsuńA co do lodów - będzie wyniki - będą lody :)
Hej!
OdpowiedzUsuńCześć chlebka można włożyć do zamrażarki. Potem do microfali, opiekacza lub piekarnika i jest jak z piekarni :).
Pozdro!
Heh.. jak na tydzień to mało kromek chleba jesz ;d mi wychodzi, że czasem na dzionek z 10 zjem ;)
OdpowiedzUsuńbtw. mam pytanie do skarpetek? Faktycznie coś pomagają na plus, bo widzę, że w nich często na fotach, a ja sam mam problemy z regeneracją łydek.
Powiem Ci szczerze, że nie wiem czy bardziej działają na moją głowę czy na moje nogi, ale mam wrażenie, że jak ponoszę skarpetki/opaski po treningu to na drugi dzień nie mam problemów z obolałymi nogami.
UsuńPS: W skarpetkach kompresyjnych Compressport dzisiaj biegłem pierwszy raz. Aczkolwiek kupiłem je głównie w celu noszenia po treningach i w podróży/ pracy/ uczelni. Do biegania mam opaski. Wcześniej na zdjęciach miałem skarpetki Kalenji.
A ten bol sam przechodzil? Tzn.biegales mimo bolu czy robiles przerwy od biegania? Pomagala np.zmiana butow?
OdpowiedzUsuńPrzerw chyba nie robiłem. Okłady z lodu, zimna woda, opokan, maści tym wszystkim walczyłem z kolanami, ale nie powiem Ci czy to coś dało czy po prostu samo przeszło ;-)
OdpowiedzUsuńA może przemyśl sposób ubierania się w okresy przejściowe (wiosna, jesień)?
OdpowiedzUsuńZ przerażeniem patrzyłam na zdjęcia jak biegasz z kolanami na wierzchu jednocześnie narzekając na ich ból.
To raczej nie to. Ból pojawia się niezależnie od tego czy zmienię już strój z zimowego na letni. Ponadto latałem z osłoniętymi kolanami i niewiele mi to pomagało.
UsuńWypytywałem tak wcześniej,bo właśnie zmieniałem buty. Kupiłem w końcu prawdziwe buty biegowe i ból jaki się pojawił podczas dzisiejszego biegu, to może 10% wcześniejszego. Zupełnie nie przeszkadzał. Mam nadzieję że dalej będzie jeszcze lepiej. Jakby Ci się nudziło, zajrzyj na mój blog - trochę pozazdrościłem Twojego i też założyłem :) takietambieganie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDlaczego odmawiasz sobie lodów chałwowych? Przecież zjedzenie ich na te 10 dni przed startem nie ma żadnego wpływu na wynik.
OdpowiedzUsuńLody, niezależnie od smaku, nie stanowią podstawy mojej diety dlatego staram się w ogóle nie jeść takich rzeczy jak lody czy inne słodycze. Jednakże to, że się staram nie znaczy, że zawsze mi to wychodzi :)
Usuń