Im bliżej startu tym więcej pojawia się problemów. Nie dość, że kolano wciąż nie daje za wygraną to jeszcze dzisiaj okazało się, że praca rąk wciąż jest daleka od ideału. Widać poprawę w porównaniu chociażby do wrześniowego maratonu. Jednakże to wciąż nie funkcjonuje tak jak być powinno.Ale po kolei.
Dzisiaj wyjątkowo ustawiłem sobie budzik. Z powodu zajęć na uczelni nie mogłem sobie pozwolić nawet na minimalny obsuw. Nie zaskoczę jednak chyba nikogo kto mnie zna jeżeli powiem, że ów budzik w ogóle mi się nie przydał. Wstałem chwilę po 4 i pół godziny później zajadałem się owsianką. W międzyczasie nasmarowałem kolana maścią, która, wg pani farmaceutki, ma być dla mnie zbawieniem. Czy naprawdę będzie? Nie wiem, na pewno nie zaszkodzi.
Normalnie w środę biegam II zakres, który kończę serią dziesięciu 100-metrowych przebieżek. Z powodu problemów ze stawami chciałem zrezygnować z takiego treningu, jednak ostatecznie uznałem, że co ma być to będzie - robię swoje!
Już na pierwszym kilometrze kolano przypomniało mi o swojej obecności, ale ból się nie pojawił. Miałem też problemy z satelitami, dlatego 4:14, które pokazał mi Gremlin po pierwszym tysiączku raczej prawdziwe nie było. Co innego 4:25 na drugim kilometrze.
Biegło mi się rewelacyjnie. Momentami zapominałem w ogóle o kolanie. Temperatura bardzo przyjemna, a do tego... ciepły deszcz. Uwielbiam latać w taką pogodę. Starałem się utrzymywać tempo około 4:40-4:20/km. Przyspieszyłem dopiero w końcówce, kiedy dwukrotnie zszedłem poniżej 4:10/km.
W sumie przebiegłem 11 kilometrów i 57 metrów w czasie 47 minut oraz 37 sekund. Nieźle - średnie tempo wyniosło 4:18/km. A więc poleciałem nawet trochę mocniej niż zamierzałem, a z kolanem nie było gorzej niż po wolnym człapaniu.
Po tej części treningu zmieniłem buty, zatrudniłem małą w formie fotgrafa/filmowca i przeszedłem do przebieżek. Te zacząłem od 18 sekund. Jednak po dwóch setkach przyspieszyłem do 17 sekund. Natomiast podczas ostatniego odcinka zszedłem jeszcze o sekundę. Biegło się rewelacyjnie. Trochę wczoraj poczytałem na portalu bieganie.pl o szybkości biegu i zakresie wahadła (link). Na podstawie tego co zobaczyłem na filmie ze swojego treningu raczej nie mam z tym większego problemu. Za to mam problem z pracą rąk, a dokładnie lewej ręki. Jest lepiej niż jeszcze kilka tygodni temu, ale wciąż jest źle! Za 11 dni pobiegnę swój najważniejszy bieg, a nie dość, że męczę się z kontuzją to jeszcze mam problem z techniką. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało, bo inaczej może być krucho.
Moje przebieżki:
Cześć :-)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę jak biegasz i obawiam się że znalazłoby się sporo rzeczy do poprawienia. Pomyślałem że prześlę kilka uwag, które być może Ci się przydadzą. Masz świetne wyniki, a przy tym duże rezerwy w ekonomice biegu. Przede wszystkim wydajesz się strasznie spięty, porównaj swój bieg z tym:
http://www.youtube.com/watch?v=xPDMIUq9yNQ
http://www.youtube.com/watch?v=-Zd4KG3hBKA
http://www.youtube.com/watch?v=jUpuguD6OwA
Ten biegacz to nie jestem ja tylko bliższy nam od kosmicznych Afrykanów "wzór" ;-)
Co do pracy rąk to polecam ćwiczenia ("pach-pachy") o których napisałem w tym wątku:
http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=12&t=30520&start=15#p474657
oraz ćwiczenia z taśmą o których pisze niżej ATGO:
http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=12&t=30520&start=15#p480031
Na moje niewprawione oko, ręce powinieneś mieć bliżej ciała, wyżej, mocniej zgięte w łokciach i bardziej rozluźnione (wraz z całą obręczą barkową).
Pozdrawiam serdecznie,
Crocodil