Kolejny dzień biegowy i kolejne zajęcia na uczelni. Tym razem jednak na godzinę 8. Skoro więc w środę była pobudka po 3 to... Nie, nie - nie wstawałem o 2 :) Tym razem uznałem, że pobiegnę na zajęcia. Takie rozwiązanie zapewni mi dłuższy sen i trening o, w miarę, normalnej porze.
Jedyną niewiadomą była trasa. Nie lubię i staram się unikać treningów trwających krócej niż godzinę. A nawet inaczej - jeżeli nie przebiegnę około 15 kilometrów to czuję, że się obijałem. A tymczasem z Chełmu na politechnikę jest, w linii prostej, niecałe 4 kilometry. Gdybym poleciał tak jak jeżdżę rowerem wyszłoby około 7 tysiączków, a więc nawet nie połowa tego co chciałbym pokonać. A więc musiałem coś wymyślić...
Około 6 kawa dla Pati i w drogę. Skierowałem się podobnie jak podczas codziennych treningów - w stronę... Jasienia. Zacząłem tempem 4:49/km, by już na kolejnym odcinku osiągnąć docelową prędkość. Pogoda tym razem mnie nie rozpieszczała. Powiem Wam szczerze - zmarźlak ze mnie dlatego widząc zasnute chmurami niebo wyciągnąłem z szafy, dawno nieużywaną, bluzę.