Na skróty

24 listopada 2013

Od molo przez molo do molo i jeszcze dalej

   Żadnego posta przez dwa dni? Zdecydowanie za długo! Jednak to, że nie pisałem nie oznacza, że nie biegałem. Biegałem! I chociaż żadnych rekordów nie ustanowiłem - nie było ani bardzo szybko, ani bardzo daleko - to jednak uważam, że pobiegałem co najmniej solidnie!
   Najpierw w sobotę wybrałem się na gdański ParkRun. Jednak po raz kolejny nie były to dla mnie zawody, a wprowadzenie do treningu. Po ParkRunie planowałem pobiec w pojedynkę do Gdyni i z powrotem. Jednak będąc w Sopocie musiałem, ponownie, skorzystać z toalety. Wybrałem tę u siostry i przy okazji wyciągnąłem Małą na trening. Tak więc go granicy Sopotu polecieliśmy razem. Później Mała odbiła do siebie, a ja poleciałem prosto do domu.
   Na niedzielę miałem zaplanowane dłuższe wybieganie w większym gronie. Wstępnie zadeklarowali swoją obecność Mała, Michał i Piotrek. Planowaliśmy wyruszyć z chłopakami o 9 z Parku Reagana. Monika miała dołączyć w Sopocie. Przyznam szczerze - nie chciało mi się dzisiaj wychodzić jak jasna cholera! 

   Oglądając rano prognozy pogody dowiedziałem się, że w Gdańsku można się dzisiaj spodziewać opadów śniegu... A w łóżku było tak ciepło i wygodnie. No ale jak się umówiłem to nie ma zmiłuj. O 8:55 byłem już w umówionym miejscu. Niestety nie zastałem ani Piotrka ani Michała. Poczekałem około 10 minut i uznałem, że nie ma sensu dłużej czekać, bo zaraz w ogóle się rozmyślę i pójdę do domu. 
   Z Małą umówiłem się na 9:40. Założyłem, że najpierw pobiegnę w stronę Brzeźna, a dopiero później polecę do Sopotu. Ależ plułem sobie w brodę, że nie napisałem jej, że od razu polecę we właściwym kierunku. Byłem tak fatalnie nastawiony do tego treningu, że za sukces uznałbym pokonanie 5-10 kilometrów. W duchu śmiałem się sam z siebie na myśl o tym, co napisałem w wiadomości do chłopaków - "planuję pokonać około 30 kilometrów". Trzy dychy? Dzisiaj? Ha Ha Ha.
   Stawiając tak noga za nogą zobaczyłem znajomą twarz - Michał. Okazało się, że zaspał. Tak więc od 3. kilometra lecieliśmy już we dwóch. Zupełnie inaczej się biegnie kiedy jest się do kogoś odezwać. Niespecjalnie liczy się wtedy kilometry. Nikt nie dba o kontrolowanie tempa.
   W Sopocie czekała już na nas Mała. Michał jednak uznał, że on będzie wracał do domu, bo poranne bieganie niespecjalnie mu służy. A więc dalej ruszyliśmy z Moniką we dwoje.  Na początek polecieliśmy na molo. Te w Gdyni było już dzisiaj trzecim z kolei jakie odwiedziłem. 
   Ciekawie jednak zrobiło się nieco później. Otóż postanowiliśmy wdrapać się na najwyższy szczyt w okolicy. Było ciężko, ale widok zrekompensował nam wysiłek. Naprawdę panorama prezentowała się niesamowicie.
   Dalej pomknęliśmy pomiędzy drzewami tam gdzie nas nogi niosły. Dopiero po kilkuset metrach natrafiliśmy na jakąś ścieżkę, która wyprowadziła nas z lasu. Jednak niespecjalnie znamy Gdynię, więc nie zdawaliśmy sobie sprawy gdzie jesteśmy. Dopiero koło Centrum Nauki Eksperyment zorientowaliśmy się, że to już chyba nie Orłowo. Trzeba było zawracać.
   W drodze powrotnej już nie kombinowaliśmy. Lecieliśmy chodnikami wzdłuż głównej arterii Trójmiasta. Cały zaś trening zakończyliśmy na ulicy Partyzantów, gdzie czekała już na nas Patrycja.
   W sumie pokonałem dzisiaj ponad 31 kilometrów. I to dzisiaj, kiedy naprawdę miałem słaby dzień. Kiedy nie bardzo wierzyłem, że uda mi się przebiec choćby 10 kilometrów. Mało tego - w momencie kiedy kończyłem trening... wcale nie miałem ochoty go kończyć. Tak naprawdę, jakby ktoś mi zaproponował dalszy bieg to bym pobiegł. Po tych blisko 3 godzinach szurania naprawdę nastrój zmienił mi się o 180 stopni. Życzę wszystkim takiej metamorfozy, bo to coś niesamowitego! Każdemu czasem się nie chce. Każdy ma czasem gorszy dzień. Jednak nawet w takie dni można mieć świetny trening. Naprawdę! Miłego dnia!

3 komentarze:

  1. Miałem nadzieję że wspomnisz w swoim poście coś o fakcie że ludzie ciebie zaczepiają (wczoraj przed Sopotem mijaliśmy się) a tu nic, cisza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cisza, bo nawet nie byłem pewny czy to mnie ktoś zaczepił :) Usłyszałem tylko "O Michał" (jeżeli o tej sytuacji mówimy :)). A że biegłem z kolegą Michałem to nie wiedzieliśmy za bardzo o kim mowa :) Niemnie - pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to o tą sytuację chodzi i nie chodziło o twojego kolegę Michała. Pozdrowienia z Kolbud.

    OdpowiedzUsuń