Jeżeli ktoś posiada samochód z silnikiem benzynowym i wleje do baku olej napędowy raczej daleko nie zajedzie. W ogóle nie ruszy z miejsca. Podobnie zresztą jest w odwrotnej sytuacji. Nasz organizm jest jednak nieco sprytniejszy. Otóż potrafi się przestawić. Możemy dostarczać mu energii w formie węglowodanów - będzie działał. Zastąpimy węgle tłuszczem, a on się dopasuje i będzie pobierał moc z tłuszczy. Rewelacja - nieprawdaż? Niby tak, jednak etap przejściowy już tak rewelacyjny nie jest. Doświadczam go aktualnie na własnej skórze.
Zmniejsza ona ilość węglowodanów, zwiększona ilość tłuszczy - od tygodnia tak wygląda moja dieta. Jeżeli chodzi o samo jedzenie to wszystko jest super. Głodny nie chodzę wcale. I to nawet mimo ujemnego bilansu energetycznego. Okazuje się, że tłuszcz jest naprawdę sycący.
Jest jednak pewien problem. Otóż zmiana diety wyraźnie odbija się na moim bieganiu. W święta zrobiłem 3 treningi. We wtorek przebiegłem 23 kilometry, dzień później był półmaraton, a na zakończenie machnąłem 15 tysiączków.
Przed wigilią tempo biegu wyniosło przyzwoite 4:55/km. Jednak kosztowało mnie to sporo wysiłku. Zdecydowanie zbyt wiele! To miał być pierwszy zakres (z mocniejszą końcówką), a ja od samego początku miałem dość tego treningu. Przyjemność? Jaka przyjemność - to była kara.
Na okres świąt postanowiłem odpuścić sobie korzystanie z wagi kuchennej oraz ścisłego trzymania się rozpisanej diety. Niemniej zasada była prosta - nie tykam nic, w czym znalazła się mąką, a jedyne akceptowalne węgle pochodzą z warzyw i opcjonalnie owoców. Dzięki takiemu podejściu miałem okazję poznać kilka nowych smaków. Próbowałem ryb przyrządzonych na tysiące różnych sposobów! Jadłem pyszny drób, wołowinę, schab. Naprawdę nie mogę powiedzieć, żeby przyjęte zasady wymagały ode mnie jakiegoś specjalnego poświęcenia.
Niemniej półmaraton w świąteczny poranek wypadł blado. Biegłem, sapałem, biegłem i wyczekiwałem końca. A wszystko to przy jakże "zawrotnej", w porównaniu do ostatnich biegów, prędkości 5:18/km.
Tak samo wyglądał bieg czwartkowy. Jedyną zmianą było to, że biegaliśmy w większej grupie. To była taka mała świąteczna wycieczka biegowa. Tempo rekreacyjne, dużo śmiechu, rozmów - typowy bieg dla przyjemności. Ale co to za przyjemność biec z jęzorem na brodzie i twarzą czerwoną jak pomidor? Wątpliwa :)
Aczkolwiek żeby nie kończyć tak pesymistycznie muszę powiedzieć, że dzisiejszy trening był już o niebo lepszy. Wróciłem do Gdańska, machnąłem 15 kaemów po 4:49/km i było dobrze. Może nie rewelacyjnie, może nie cudownie lekko, ale dobrze. Tak więc jest nadzieja, że mój "silnik" zaakceptuje niedługo nowy rodzaj paliwa. Ponadto zauważyłem jeszcze jedną pozytywną (z perspektywy zdrowia) zmianę. Otóż zacząłem się pocić. Kiedyś o tym pisałem, że w ogóle się nie pocę podczas biegania. Nawet kiedy jest naprawdę gorąco. Być może przez to mam problemy z gospodarką wodną w organizmie. Jednak od kilku treningów wracam do domu zlany potem. Pralka będzie musiała popracować trochę intensywniej. Jednak jeżeli ma to mieć pozytywny wpływ na moje zdrowie to... no cóż... trudno :)
Mogę Ci to napisać nawet tutaj :) Jeżeli czytałeś mojego bloga to wiesz, że jadłem owsiankę z dużo ilością mleka, orzechami, rodzynkami i dżemem. Obecnie jem owsiankę z rodzynkami, orzechami, słonecznikiem, bananem i jogurtem. Dodatkowo wrzuciłem ryż na obiad, a na kolację twaróg jem bardziej ''na wytrwanie'' niż ''na słodko'' :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, ale jak ugotować owsiankę z jogurtem zamiast mleka? Dotychczas zalewałem ją mlekiem i wsadzałem do mikrofalówki na 3 minuty. Ale z jogurtem to mi jakoś się nie widzi... No i tak się zastanawiam czy problemem w Twojej dotychczasowej owsiance było mleko czy może jednak ten dżem?
OdpowiedzUsuńAle po co gotować owsiankę z jogurtem? :) Płatki zalewasz dzień wcześniej wodą. Rano dodajesz jogurt i wcinasz. Na zimno. Co do mleka to faktycznie nie stanowiło ono problemu, ale jak dolewałem ciepłe mleko do płatków wymieszanych z twarogiem to to naprawdę wyglądało mało apetycznie. Dodatkowo mleko się warzyło. Ten jogurt to już był mój autorski pomysł :) Tak mi po prostu bardziej smakuje :)
UsuńAaaaaa, na zimno!
UsuńTeraz już wszystko jasne:)
Maly przechodzi na diete tluszczowa ? Koniec swiata sie zbliza... ;-)
OdpowiedzUsuńHehehe :) Może nie będzie tak źle :) Ale już tak mówiąc na poważnie to może nie na typową dietę LCHF, bo jednak jem i owsiankę i ryż/kaszę. Aczkolwiek znacznie zwiększyłem ilość tłuszczu w diecie :) I jest dobrze. W końcu nie chodzę głodny mimo niewielkich ilości jedzenia :)
Usuń