Na skróty

21 grudnia 2013

Szalony tydzień

   Póki co ciągle jestem poza domem i nie mam zbytnio możliwości relacjonowania tego co się u mnie dzieje. A dzieje się naprawdę dużo.
   W środę po treningu wsiedliśmy z Patrycją do autobusu i polecieliśmy do Warszawy. Na czwartek mieliśmy umówioną wizytę w High Level Center, gdzie czekały mnie badania wydolnościowe oraz konsultacja dietetyczna. Jak dokładnie przebiegała wizyta, co i w jaki sposób badano, co dzięki temu zyskałem - wszystko to opiszę w osobnym poście, kiedy dostanę już komplet wyników. A teraz chciałbym jedynie podziękować rodzicom za to, że ufundowali mi tak fantastyczny prezent!
   Zaraz po wyjściu z centrum sportowego, dosłownie pobiegliśmy na dworzec. Zaś chwilę później siedzieliśmy już w autobusie do Lidzbarka.
   Podczas wtorkowego treningu naciągnąłem sobie trochę lewą nogę. Środowe bieganie bynajmniej nie pomogło w złagodzeniu bólu. Podobnie jak badania (w ogóle jestem szczęśliwy, że noga nie przeszkodziła mi w poddaniu się im). W związku z tym postanowiłem w piątek nieco ulżyć swojej kończynie. Miałem też trochę innych obowiązków, co pozwoliło nieco uciszyć wyrzuty sumienia.

   Na biegowe ścieżki powróciłem zatem w sobotę. Ta była w ogóle przełomowa. Zacząłem bowiem wprowadzać w życie zalecenia dietetyczne. Ponownie w odstawkę idą wszystkie produkty mączne. Jednak nie odstawiam zupełnie węgli - kasza, ryż i  co najważniejsze - owsianka, zostają! Ktoś może powiedzieć, że wybrałem sobie słaby okres na dietę - w końcu zbliżają się święta. Jednak wg mnie to najlepszy okres! Mam solidny pretekst, żeby nie ulegać pokusom :) Ale wróćmy do biegania.
   Po wielu tygodniach postanowiłem zameldować się na zajęciach z cyklu Biegam Bo Lubię. Dawno nie pojawiłem się w sobotni poranek na tartanowej bieżni. Ostatnio przed lidzbarskimi treningiem BBL wybrałem się na lekkie rozbieganie wokół Jeziora Wielochowskiego. Podobnie zrobiłem i dzisiaj. 
   Pogoda naprawdę zachęcała do biegania - żadnych opadów, kilka kresek powyżej zera i nieśmiało przebijające zza chmur słońce. Po jednodniowej przerwie nogi same paliły się do biegu! Temperatura na plusie sprawiła, że zdecydowałem się na krótkie spodenki. Odnowiłem też znajomość z Nimbusami, w których nie biegałem od stycznia. Dodatkowo na nogi wciągnąłem opaski kompresyjne. Jednak nie te, w których biegałem do tej pory, od Compressport. Lubię eksperymenty, chcę zbierać doświadczenia, dlatego tym razem poleciałem w opaskach od BV Sport.
   Sam bieg przed BBL wcale nie był specjalnie lekki. Oj źle na mnie wpływają te przerwy w bieganiu... A może to zmiana owsianki? Niby ciągle jem płatki owsiane przed biegiem, ale to już nie jest ta moja owsianka, którą tak uwielbiałem. Nie mówię, że ta nowa jest zła, ale potrzebuję czasu na przestawienie się :)
   Pod stadionem ostatecznie zameldowałem się po niecałych 5 kwadransach biegu. Tam już czekali inni biegacze, a wśród nich również moja siostra. Wspólnie polataliśmy po stadionie. Trener, poza bieganiem, zarządził kilka ćwiczeń rozciągających. Było naprawdę fajnie. Po zajęciach razem z Małą pobiegliśmy do domu. W końcu idą święta, a nie samym bieganiem człowiek żyje. Jednak jutro też planujemy poszurać. Rano. Kiedy inni będą jeszcze spali :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz