Na skróty

23 grudnia 2013

Z wizytą w High Level Center

   Zgodnie z obietnicą wrzucam relację z wizyty w warszawskim centrum sportowym - High Level Center. Wyjazd do Warszawy oraz badania były prezentem gwiazdkowym od rodziców. Dlatego chciałbym w tym miejscu im serdecznie podziękować - DZIĘKUJĘ!
   Mimo, że na badania byłem umówiony dopiero na czwartek, to swoją eskapadę do Warszawy rozpocząłem, wspólnie z Pati, już w środę. Rano wyszedłem na trening. Następnie zjedliśmy śniadanie i zapakowaliśmy się do autobusu. Kilka godzin później byliśmy już w stolicy. Może to nie ma zbyt wiele wspólnego z bieganiem, ale... w Warszawie mają strasznie drogie bilety komunikacji miejskiej (zwłaszcza, kiedy zniżka studencka już nie dla nas...). 

   Wróćmy jednak do głównego wątku. Tym razem nie wynajmowaliśmy żadnego pokoju. Naszą bazą noclegową było mieszkanie mojej chrzestnej. Dotarliśmy tam akurat na kolację. Postanowiłem zjeść to samo co zawsze - twaróg, tarte jabłko, cynamon, jogurt. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to ostatnia taka moja kolacja.
   Snu było niewiele. Zresztą sami wicie jak to jest ze spaniem w nowym miejscu. Rano zerwałem się pierwszy. Mimo, że planowałem zjeść na śniadanie coś co znajdę w lodówce, to jednak nie wytrzymałem. Pobiegłem do sklepu po składniki na owsiankę - płatki, dżem, orzechy, rodzynki. Dobrze, że to zrobiłem, bowiem również moje śniadania uległy modyfikacjom.
   Mimo, że na wizytę w HLC byliśmy umówieni dopiero na 12, to śniadanie było ostatnim posiłkiem przed. Na badania trzeba było się stawić z pustym żołądkiem. Aby trafić pod numer 7 na ulicy Czyżewskiej musieliśmy wesprzeć się GPSem. Jednak udało się! Na miejscu zameldowaliśmy się sporo przed czasem.
   To, co od razu rzuciło się w oczy, to ogromna przestrzeń i nowoczesność. Na ścianach sprzęt od New Balance, Garmin, BV Sport, Agisko. Za przeszkloną ścianą widać było miejsce, gdzie odbywały się badania wydolnościowe. Kiedy pomyślałem, że za chwilę będę biegał za tą szybą, mojego ego naprawdę wzrosło. To tak jakbym, z miejsca dostał +10 do profesjonalizmu :)
   Warto też zwrócić uwagę na sympatyczną obsługę! Jadąc tutaj wyobrażałem sobie, że będziemy siedzieć w drewnianych krzesełkach jak w poczekalni u lekarza. Tymczasem rozsiedliśmy się na wygodnej kanapie. Dostaliśmy gorącą kawę (a w zasadzie Pati dostała, bo ja wciąż byłem przed badaniami).
   Badania zaczęły się od wizyty w gabinecie pani dietetyk - mgr inż. Jagody Podkowskiej. Wizytę zaczęliśmy od pomiaru wagi oraz składu ciała. To, że w ostatnim czasie nabrałem masy, nie było dla mnie żadną tajemnicą. Byłem jednak zaskoczony, że poziom tkanki tłuszczowej ciągle jest poniżej normy dla przeciętnego mężczyzny w moim wieku oraz jedynie trochę powyżej normy dla sportowca. 
   Następnie zostałem poproszony o podanie swojego jadłospisu oraz całego sposobu odżywiania się - co, ile, o jakich porach. Wspólnie zdecydowaliśmy, że jest trochę rzeczy, nad którymi warto popracować. Przede wszystkim należy zbić wagę oraz popracować nad wodą w ciele. De facto jedno z drugim może ściśle się wiązać. No i właśnie - pierwszy raz w życiu (!!!) zacząłem stosować się do diety bogatej w tłuszcze. Od 21. grudnia moim źródłem energii jest głównie tłuszcz - koniec z chlebem, bułkami, makaronem :) O ile wcześniej ograniczałem spożywanie tłuszczu do minimum, o tyle teraz orzechy, oleje, tłuste ryby, to rzecz powszednia w moim menu. Naprawdę jestem bardzo ciekawy jaki przyniesie to efekt.
   Po konsultacji dietetycznej przyszedł czas na badania wydolnościowe. Trochę się bałem, bo po ostatnim treningu w lesie boleśnie odzywała się lewa noga. Jednak zdecydowałem, że co ma być to będzie. Szybko wskoczyłem w buty biegowe i pomknąłem za szklaną ścianę. Czułem się trochę jak chomik na wybiegu - wszyscy mogli na mnie patrzeć w czasie badania. Badania przeprowadzał Michał Garnys - absolwent warszawskiej AWF od wielu lat związany ze sportami walki (walczył m.in. z Mamedem Khalidovem). Fajnie jest mieć świadomość, że zajmuje się Tobą ktoś, kto naprawdę wie co robi.
   Na początek krótka ankieta i wchodzimy na bieżnię. Od razu powiedziałem Michałowi, że nie umiem biegać na bieżni. Kiedyś, wybierając buty, wskoczyłem na bieżnię w Sklepie Biegowym. Skończyło się tak, że po niecałej minucie biegałem już po całej galerii handlowej, aby sprawdzić jak leżą mi wybrane buty.
   Tak więc na początek dostałem chwilę na zapoznanie się z bieżnią. Trochę pomaszerowałem, chwilę potruchtałem i mogliśmy zaczynać. Michał zamontował mi na twarzy specjalną maskę, na klatkę piersiową powędrował pasek od pulsometru. Całe badanie polegało na tym, że co minutę podkręcaliśmy prędkość o 1 km/h, a dodatkowo po każdych 60 sekundach Michał pobierał mi krew z opuszka. Wszystko trwało tak długo aż miałem dość. Rekordów żadnych nie pobiłem. Jednak biorąc pod uwagę moją obecną formę i etap przygotowań do sezonu, byłem zadowolony. Całe badanie trwało niecałe 30 minut. Zaś jego wyniki oraz wnioski z nich płynące mam dostać w przeciągu kilku dni drogą mailową.
   Szybki prysznic i mogliśmy ruszać z powrotem do Gdańska. Jednak zanim opuściliśmy High Level Center dostaliśmy jeszcze paczkę z suplementami. Ponadto otrzymałem do przetestowania nowe opaski kompresyjne - Booster Elite od BV Sport. Nigdy nie ukrywałem, że jest fanem kompresji. Jeżeli ktoś czyta mojego bloga to wie, że głównie korzystam ze sprzętu od Compressport. Jednak lubię nowinki, nowości. Chcę zbierać doświadczenie, mieć porównanie. Dlatego zdecydowałem się na przetestowanie czegoś nowego.
   Z High Level Center wyszliśmy dopiero około 14. Biegiem na autobus i pod Pałac Kultury i Nauki. W ostatniej chwili zdążyliśmy na autobus do Lidzbarka. Udało się! To był naprawdę szalony dzień. Dla mnie było to bardzo emocjonujące kilkanaście godzin. Dla Pati jednak już aż tak emocjonujące być nie musiały :) Ale moja Ukochana cały czas była ze mną, dzięki czemu miałem z kim dzielić się tymi emocjami. Dziękuję Skarbie! 
   Chciałbym również raz jeszcze podziękować moim rodzicom za wspaniały prezent, a także całej ekipie HLC za miłe przyjęcie i profesjonalną obsługę oraz za wszystkie gadżety, które otrzymałem. W szczególności dziękuję Michałowi Wichowskiemu, dzięki któremu w ogóle dowiedziałem się o możliwości przeprowadzenia takich badań! Dzięki wielkie!

1 komentarz: