A więc trzeci, sobotni trening na trasie Bad Bentheim - Oldenzaal już za mną. Tym razem jednak wyglądał on nieco inaczej niż dwa dotychczasowe. Otóż zanim wyruszyłem z domu około 6:25, bieg tą samą trasą rozpoczęła moja siostra. Była godzina 6:10, a więc miałem jakieś 15 minut straty. Planowo Mała miała biec tempem 5:40/km, a ja minutę szybciej, więc powinienem się z nią zrównać około 15 kilometra.
Zacząłem spokojnie. Nie podkręcałem tempa, nie nastawiałem się na żadną pogoń. Innymi słowy nie chciałem "spalić" treningu. Miałem w perspektywie jeszcze cały dzień fizycznej pracy więc nie mogłem spożytkować wszystkich sił na poranne bieganie. Tym bardziej, że ani podczas biegu ani zaraz po jego zakończeniu nie mogłem skorzystać z kompresji. Ta również wymaga od czasu do czasu prania :)
Biegło mi się... cóż... nie najgorzej, acz muszę przyznać, że bywało lepiej. Niby były chęci, niby odpoczywałem w piątek, ale jednak czegoś brakowało. Tak jak się spodziewałem - do granicy nie udało mi się zbliżyć do Małej nawet na tyle, żeby dostrzec jej sylwetkę.
Jednak już kawałek dalej, gdy Gremlin wskazywał 11 kilometr i 370 metr w oddali zobaczyłem ją. Żółta koszulka, czarne spodenki z charakterystyczną łyżwą i Glide'y na nogach. Spojrzałem na siebie... żółta koszulka, czarne spodenki Nike oraz Glide'y. Wiadomo - rodzeństwo.
W tym momencie miałem wg mojej 305'tki 700 metrów straty. Kiedy jednak na 15. kilometrze dalej jej nie dogoniłem, nawet na tyle, aby móc do niej krzyknąć, uznałem że jednak jej tempo jest nieco mocniejsze niż zakładała.
Miałem rację. Od 16. kilometra lecieliśmy już razem. Okazało się, że Mała biegła nieco mocniej niż zakładała. Ostatnie wspólne kilometry minęły dość szybko i przyjemnie. Trening zakończyliśmy serią ćwiczeń rozciągających pod C1000, gdzie zjedliśmy razem śniadanie.
Łącznie w sobotę pokonałem 20 kilometrów i 246 metrów w czasie 1:33:44. Na średnie tempo 4:38/km spory wpływ miały ostatnie spokojniejsze kilometry, ale czy zawsze tempo jest najważniejsze? Śmiem twierdzić, że nie.
A po dobrym treningu oraz całym dniu w pracy wyruszyliśmy z Pati oraz tatem do Dortmundu, gdzie miejscowa Borussia podejmowała monachijski Bayern w ramach meczu o Super Puchar Niemiec. To był naprawdę świetny wieczór na Signal Iduna Park! A ile było przy tym biegania, podkręcania tempa i kombinowania... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz