Na skróty

4 października 2013

Odkrywanie nowych szlaków w cieniu rozstania

   Pamiętam jakby to było dzisiaj - pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 2011 roku. Była niedziela, miałem w planach długie wybieganie. Dzień wcześniej tato obiecał, że wsiądzie na rower i będzie mi towarzyszył. Wstałem więc skoro świt, wskoczyłem w biegowe ciuchy, obułem, wtedy jeszcze zupełnie nowe, Asicsy Nimbusy. Na koniec wziąłem GO. To miał być JEGO pierwszy trening ze mną. Pierwszy, ale nie ostatni, bowiem spisał się rewelacyjnie! Nie na darmo wszyscy GO wychwalali. Pamiętam, że byłem oczarowany tym, co mi zaoferował.
   Dokładnie 2 miesiące później, a więc 25. lutego 2012 roku, zabrałem GO na pierwsze zawody. Tutaj również mnie nie zawiódł. I choć wtedy kontuzja uniemożliwiła mi walkę o życiowy wynik, to już wiedziałem, że razem nabiegamy jeszcze nie jeden PB.
   Nie myliłem się. Już 1. kwietnia zadebiutowaliśmy w V Półmaratonie Poznańskim. Wynik, jaki tam uzyskaliśmy, poprawialiśmy kolejno w Ostródzie, Bytowie i Olsztynie.
   Był ze mną przez cały okres przygotowań do mojego debiutu maratońskiego, który miał miejsce podczas 34. Maratonu Warszawskiego. Biegaliśmy razem po Chorwacji, Holandii, Niemczech. Razem udało nam się złamać magiczne 3 godziny w Krakowie i powtórzyć ten sukces w Berlinie.
   Podczas tych blisko 2 lat chyba jedynie raz o NIM zapomniałem. Jadąc na półmaraton na Wyspę Sobieszewską zostawiłem go w domu. A może to ON się przede mną schował, gdyż nie chciał jechać na zawody, których nie traktowałem do końca poważnie?
   Jednak to wszystko już przeszłość. Wczoraj po raz ostatni wyszliśmy razem pobiegać. Wspólne 14 kilometrów i 358 metrów w czasie 1:10:29 (4:55/km) i KONIEC! Dzisiaj już muszę iść na trening sam.
   Często podczas treningów towarzyszyła mi Moja Pati, siostra, tato, a także wielu znajomych (czasami również nieznajomych) biegaczy. Jednak nikt nie spędził ze mną tak dużo czasu na biegowych ścieżkach jak ON - Mój GREMLIN. Dzięki Ci towarzyszu za te blisko 7,5 tysiąca wspólnych kilometrów!

PS: Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłem tym wpisem. Jeżeli udało mi się wywołać uśmiech na czyjejś twarzy to niezmiernie się cieszę. Skąd pomysł na wpis? Otóż wczoraj musiałem odesłać na gwarancję swoją 305'tkę. Mam nadzieję, że szybko zostanie naprawiona/wymieniona i znowu będę mógł się pokazać na biegowych ścieżkach z "WIELKIM ZEGARKIEM" na ręce :)

2 komentarze:

  1. A co się stało? Mi siadła bateria (padała po 3-3,5h) i wymienili na nowego:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem problemy z dźwiękiem i gubieniem sygnału.

      Usuń