Na skróty

25 października 2013

Poranna rozgrzewka i morskie schłodzenie

   Już jakiś czas temu w mojej głowie zaczęła kiełkować idea sprawdzenia temperatury wody w Bałtyku. Nie kąpieli, na to raczej bym się nie odważył jeszcze. Może kiedyś, ale jeszcze nie teraz. Ostatnio czytałem, że kolega trening zakończył po kolana w morzu. Dodatkowo napisał, że to było świetne. Może naprawdę takie jest? A jak miałbym niby się o tym przekonać w inny sposób niż próbując samemu? No nie dałoby się. A więc był plan!
   Już wybiegając z domu myślałem tylko i wyłącznie o końcówce treningu. Prawdę mówiąc rozważałem rezygnację z dzisiejszego szurania, w końcu jutro zawody. Jednak wtedy musiałbym porzucić też plany podboju plaży. To nie wchodziło w grę!

   Przed tygodniem była mocna piętnastka w Przyjaźni, w środę interwały, więc z czystym sumieniem mogłem już dać sobie spokój z mocnymi akcentami w tym tygodniu. Jutro będę się męczył. Dzisiaj musiało mi wystarczyć lekkie szuranie. 
W Kolbudach szykuje się mocny początek :)
   I z takim założeniem poleciałem, jak zawsze ostatnio - ku północnemu krańcowi Sopotu. Nie wiem czy to nogi tak dobrze niosły, czy to głowa nie mogła już doczekać się planowanego "plażingu", ale leciałem w dość intensywnym tempie. Kilometr 11. pokonałem w zaledwie 4 minuty i 44 sekundy. A to jeszcze raczej nie jest mój poziom. Pseudo wolne wybiegania w takim tempie robiłem w Niemczech i do niczego mnie to nie doprowadziło. 
   Po nieco ponad 13 kilometrach w końcu doleciałem do odpowiedniego wejścia na plażę. Buty - out, skarpety - out - pierwszy kontakt stopy z wodą był straszny. Całe szczęście, że stopy się nie kurczą w kontakcie z zimną wodą, bo bym chyba wyszedł z morza na kikutach.  Postanowiłem jednak nie rezygnować tak łatwo, zanurzyć się nieco bardziej niż po kostki. Ostatecznie doszedłem do poziomu "powyżej kolan". Dalsze zanurzanie skutecznie zniechęcił mi widok pływających meduz. Jakoś nie miałem ochoty na kontakt z tymi stworzeniami. Szybko wyszedłem z wody, zapakowałem nogi w Adidasy (skarpetki już pominąłem) i ruszyłem w stronę domu.

3 komentarze:

  1. (w Kolbudach) Ja bym to określił jako b.mocny początek. To jest dobra górka do wyznaczania HRmax :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://formatownia.pl/2013/10/25/dystans-do-biegania/ poczytaj i pomyśl o podobnym pisaniu, mniej cyferek więcej ciekawego tekstu dla kazdego. Ogólnie soko piszesz,pozdrawiam

      Usuń
  2. Podobno takie morsowanie nieziemsko wzmacnia odporność. Daj znać czy u Ciebie też działa to może wskoczę do jakiejś rzeki :)

    OdpowiedzUsuń