Dzisiaj od razu przejdę do sedna, a więc do treningu. Wtorek, a więc dzień, kiedy po poniedziałkowym odpoczynku czas wziąć się do pracy. Ostatni tydzień zacząłem od I zakresu oraz kilku setek. Na tyle spodobał mi się taki początek, że postanowiłem ponowić schemat. Trasa również bez zmian - najpierw do Trink Hali, później pętelka do Westenbergu i do domu.
Wyruszyłem jak to mam w zwyczaju - około 5:20-5:30. Komicznie musiały wyglądać moje pierwsze kroki. Czułem się tak jakbym dopiero co obudził się po bardzo długim śnie, a nogi miał zdrętwiałe. Dosłownie uczyłem się stawiać każdy kolejny krok. Niemniej czas 4:32 już taki komiczny nie jest. Jest niezły - nawet bardzo jak na początek.