Zmieniam podejście! Uznałem, że skoro już co najmniej 2 razy nieskutecznie odwoływałem zimę i zapowiadałem nadejście wiosny, a mimo to za oknem wciąż pełno śniegu, to w myśl zasady - "Jeżeli nie możesz kogoś pokonać to się do niego przyłącz" postanowiłem polubić zimę. A co tam, przecież ona też ma swoje zalety. Podczas dzisiejszego treningu szczególnie mogłem się przekonać o przynajmniej jednej z nich. Otóż miałem możliwość realizować szybszy trening wcale szybciej nie biegając :)
Środowe bieganie jest w moim przypadku dość specyficzne, ze względu na porę. Otóż chcąc się ze wszystkim wyrobić wstaję pomiędzy 3-4 rano, a chwilę po 5 wciskam START na Gremlinie. Nie inaczej było i dzisiaj. Teoretycznie, po wtorkowym lekkim biegu, dzisiaj powinienem pobiec II zakres i na zakończenie dorzucić jeszcze 10 przebieżek 100-metrowych. Niemniej widząc co się dzieje za oknem, jeszcze przed wyjściem z domu napisałem na forum, że z powodu śniegu chyba wyjdę jedynie potruchtać. Pisząc to jeszcze przed treningiem dałem sobie niejako usprawiedliwienie i możliwość odpuszczenia nieco mocniejszego treningu.
Jednak kiedy tylko wyszedłem na dwór już wiedziałem, że "alibi" nie będzie mi potrzebne. Ma być drugi zakres to będzie drugi zakres, ale... w tempie niewiele szybszym niż to odpowiadające dla pierwszego zakresu :) A co mi dało taki komfort? A no właśnie zalegający śnieg. Od czasu do czasu tak długo biegłem po głębokim śniegu, że mógłbym śmiało zapomnieć jakie mam buty na sobie, gdyż te dane mi było ujrzeć raz na jakiś czas. Aczkolwiek biegło się naprawdę rewelacyjnie! Zero wiatru, lekko prószący śnieg i miękko pod stopami. A do tego jeszcze wschód słońca. Wszystko to wynagrodziło mi po części ten poranne, a w zasadzie to nawet nocne, wstawanie.
Ostatecznie pokonałem nieco ponad 11 kilometrów w czasie 53 minut i 21 sekund. A więc średnie tempo nie było porywające - 4:50/km. Wiem jednak, że przy takich warunkach, mimo to, mogę mieć poczucie dobrze wykonanej pracy!
Przebieżki, jak nietrudno się domyśleć, również były wolniejsze niż normalnie. Ale chyba pierwszy raz biegałem setki po miękkim śniegu. Ciekawe doświadczenie. Aczkolwiek wymagało ode mnie bycia skupionym podczas każdego kolejnego kroku. Pierwsze 4 odcinki pobiegłem po 21 sekund każdy, a podczas kolejnych udało mi się nawet przyspieszyć do 20 sekund.
Ogólnie trening zakończyłem w naprawdę świetnym humorze. A w domu już czekała na mnie Pati :) Wiecie co? Olejmy wiosnę! Cieszmy się zimą. Róbmy nasze szybkie treningi w powolnym tempie. Korzystajmy z gratisowych treningów siły biegowej i nie traćmy dobrego humoru :)
Było zamówienie więc kucharzyłem - Cannelloni w sosie pomidorowym, a na deser ciasteczka owsiane z masłem orzechowym :) |
faktycznie nic tylko polubić zimę. Przebiegłem dziś 13.31 km ale tempo... 5:08 :( Walka o utrzymanie pionu na większości trasy, ale od łapania równowagi łydki bolą mnie jak po 2 razy większym dystansie :)
OdpowiedzUsuńJa jednak zimy mam dość , po dziurki w nosie, z tej złości wczoraj zrobiłam 10,5 km , a że jednak przebieżek nie zaryzykowałam w tej brei, to "mistrz nawigacji" postanowił zrobić podbieg-wyszło bite 4 km ciurkiem pod górę.
OdpowiedzUsuńNo to chyba mogę sobie bieg zaliczyć do udanych choć rujnujących mój plan biegowy już do szczętu.