![]() |
Od ponad 125 kilometrów razem na trasie - - powoli zaczynam się do nich przekonywać :) |
Wczoraj wieczorem wyjechałem z Gdańska. Spakowałem wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyłem w drogę do Lidzbarka. Nie wiem jak to wygląda w Waszym przypadku - co zabieracie ze sobą wyjeżdżając z domu, ale ja dzisiaj rano zaglądając do torby miałem niezły ubaw. Pakowałem się w pośpiechu i okazało się, że wziąłem ze sobą: 2 pary butów do biegania, kompresję, skarpety techniczne, spodenki, koszulkę, Gremlina, rolkę do masażu, "Wagę startową" i kilka butelek chmielowego wywaru z mojej kolekcji :) Całe szczęście, że w domu wciąż jest masa moich ubrań.
Jeszcze zanim poszedłem spać zapytałem się czy wybiera się ktoś na poranny rozruch. Oczywiście zarówno Mała jak i tato przystali na propozycję. Jedynie mama nie wykazała większego zainteresowania. Aczkolwiek poprosiła mnie, żebym zainstalował jej w nowym telefonie Endomondo ( :D ).
Start zaplanowaliśmy punktualnie na godzinę 7. Prawdę mówiąc wstałem już nieco wcześniej i z chęcią bym wybiegł już nawet o 6. Jednak umowa to umowa. Dobre humory i ogólne rozluźnienie sprawiły, że wystartowaliśmy z kilkunastominutowym opóźnieniem.
Plan był prosty i dość oczywisty - obiegamy Jezioro Wielochowskie. Mała 48 godzin wcześniej stała na starcie maratonu, dlatego dzisiaj już na starcie zapowiadała, że istnieje prawdopodobieństwo (choć niewielkie), że zakończy trening wcześniej.
![]() |
Po dobrym biegu, aż mnie gnie... ...ze szczęścia |
Choć podczas samego biegu niewiele rozmawialiśmy to kiedy już do rozmowy dochodziło temat mógł być tylko jeden - rodzinny maraton. Pojawiły się pewne przypuszczenia, graniczące z pewnością, że jeden z październikowych weekendów (póki co nie wiemy który) będzie wyłączony z biegowego życia. Dlatego póki dokładnie nie wiemy który rozważamy różne biegi. Na krajowym podwórku są Poznań, Toruń i chociażby Koszalin. Do tego dochodzą biegi za granicą, takie jak Essen, Eindhoven czy Frankfurt. A może ktoś Was brał udział w którymś z tych biegów i może go polecić (bądź odradzić)?
Wróćmy jednak do treningu. Nie powiem, żeby biegło się specjalnie łatwo. Pogoda - stosunkowo niska temperatura i mroźny wiatr na pewno - nie były naszym sprzymierzeńcem. Jednak jak to się mówi - co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Tym bardziej kiedy jesteś w połowie drogi. Do tego momentu odbiegałeś od domu, a teraz pora wracać. Nie masz siły? Nie masz chęci? Nogi odmawiają posłuszeństwa? Wrócić i tak jakoś musisz, a przejście do marszu wiązać się będzie z wydłużeniem czasu. A dodam, że pusty żołądek to też niezła motywacja, żeby gnać do domu na, przygotowaną dnia poprzedniego, owsiankę.
Ostatecznie bieg zakończyliśmy w momencie kiedy Gremlin wskazywał 12. kilometr i 625. metr! Cały trening zajął nam nieco ponad 68 minut. Po nim zaś owsianka smakowała po stokroć lepiej. Szczególnie, że w komplecie miałem pyszną kawę o aromacie snikersa. Wychodzi na to, że nawet unikając słodyczy można spożywać snickersy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz