Na skróty

31 grudnia 2014

Przełomowy i pełen nauki rok 2014


   
Z biegowego punktu widzenia - mijający rok był krokiem w tył. Patrząc na swoje wyniki, przebiegi, prędkości mogę nawet stwierdzić, że był to bardzo duży krok w tył. Pozwolił mi jednak na wiele spraw spojrzeć z całkiem innej perspektywy. 
   Rok 2013 zakończyłem życiówką w maratonie. Mało brakowało, a całkiem przypadkowo, w ostatnim starcie 2013 roku, poprawił bym także wynik w półmaratonie. Wszystko układało się po mojej myśli. Już wtedy pojawiły się pierwsze zwiastuny problemów. Ale byłem na fali, "świat należał do mnie". Z optymizmem patrzyłem w przyszłość. Szybko zaplanowałem główne starty - maratony w Łodzi i Berlinie, połówki w Warszawie.

30 grudnia 2014

Biegasz? Biegam, ale nieco inne to moje bieganie

   Wiele razy już pisałem, że często biegacze szukają nowych wyzwań i wtedy większość decyduje się na biegi ultramaratońskie, a inni próbują swych sił w triathlonie. Wspominałem również, że mi zdecydowanie bliżej do tych pierwszych. Aczkolwiek ostatnio zacząłem regularnie zarówno pływać jak i jeździć rowerem. Tak więc, o przypomnienie tego co mi bliższe, zadbał w tym roku Mikołaj, a w zasadzie cała rzesza Mikołajów :)

28 grudnia 2014

Bieganie po lesie, jako idealne uzupełnienie roweru - relacja z City Trail Gdańsk

fot. Mieszko Nowak
   Dopiero co skończyły się święta, wróciliśmy do Gdańska, a już trzeba było się szykować na niedzielny trening. Pytanie tylko jaki? Niby niedziela od kilku tygodni upływam pod szyldem "MTB bez spiny i bez ziewania". Jednak z drugiej strony akurat 28. grudnia do Gdańska zawitało City Trail. Mam opłacone wpisowe na całe GP. Poprzedni bieg, z powodu kontuzji, obserwowałem z boku i teraz cholernie chciałem w końcu pobiec. Tym bardziej, że miałby to być mój pierwszy bieg w barwach morąskiego Finisza. 
   Tak naprawdę to nie chciałem odpuszczać ani jednego ani drugiego. Ponoć nie można mieć wszystkiego, ale tym razem zamierzałem udowodnić, że można!

26 grudnia 2014

Święta, święta i po...biegane

   Co prawda jeszcze jeden dzień świętowania przed nami, ale świąteczne bieganie mam już za sobą. Można więc powoli wziąć się za podsumowanie. Zawsze to lepiej stukać palcami w klawiaturę, niż po raz n-ty wirażować między półmiskami na stole.
   Świąteczną "triadę treningową" rozpocząłem w środę rano. Miał to być pierwszy trening na Warmii. Niestety kiedy zakładałem buty siostra i tato jeszcze smacznie spali. Zanosiło się więc na samotne szuranie. Ale nic z tych rzeczy. Pati zaproponowała, że siądzie na rower i wybierze się ze mną.

22 grudnia 2014

Ambitny początek tygodnia

   Ostatni tydzień zakończyłem z łącznym kilometrażem wynoszącym 79 kilometrów i 64 metry. Oczywiście nie są to tylko biegowe kilometry. Ale co mnie cieszy, tych biegowych jest najwięcej, bo ponad 38. Do tego dorzuciłem pływanie (ok. 7km) i rower (ok. 34km).
   Walka z kontuzją ciągle trwa, ale (odpukać) jest coraz lepiej. Rozciąganie przynosi efekty, w dodatku dzięki dołożeniu pływania i jazdy na rowerze aktywizuję mięśnie do tej pory zaniedbywane.

17 grudnia 2014

Fatalny poranek? To będzie dobry dzień!

   Dzisiejszej nocy na pewno nie zaliczę do udanych. Mimo, że jeszcze nie mam potomka to już zaliczam senne interwały. Co chwilę się budziłem. Byłem tak obolały, że około 2-3 rozważałem spędzenie reszty nocy w fotelu.
   Normalnie wstaję razem z Pati około 4:30. Dzisiaj ledwo zwlekłem się z łóżka około 5:00. A za nim to zrobiłem podjąłem męską decyzję - odpuszczam trening. Jak tylko postawiłem się do pionu wiedziałem, że innej opcji nie ma. Jakim cudem doczłapałem się do łazienki pozostaje do teraz wielką niewiadomą. Niemniej jakoś się udało. Okazało się, że stanie wychodzi mi lepiej niż siedzenie i leżenie, więc owsiankę przygotowywało się całkiem przyjemnie. 

16 grudnia 2014

Nie chce mi się iść na trening

   Znacie to? Pewnie, że tak. Nie znam osoby, która zawsze z wielką ochotą wychodzi na trening. Od czasu do czasu trafia się tzw. gorszy dzień. Dzisiaj miałem właśnie taki dzień. 
   Owsianka, kawa, pakowanie - wszystko jak zawsze. Jednak kiedy tylko wyszedłem łapać satelity zaczęła mnie ogarniać niemoc. Zmieniłem trasę, żeby nieco urozmaicić trening. Dodatkowo olałem tempo. Wszystko to na nic. Niby biegło się nie najgorzej. A przynajmniej nie gorzej niż w ostatnich dniach. Kilka miesięcy przerwy wystarczyło, aby znowu zaczynać od początku i muszę przyznać, że lekko nie jest.
   Dzisiaj jednak jedna myśl jaka mi krążyła po głowie to - koniec! koniec! koniec!. Nawet nie rozważałem wydłużenia dystansu. Na miejsce startu/mety dotarłem po 32 minutach i ostatnią rzeczą o jakiej myślałem było wydłużanie tego czasu.

12 grudnia 2014

Guess who's back!

   Dokładnie 77 dni minęło od ostatniego biegania po gdańskich ścieżkach. Biegając po Zaspie 26. września nie przypuszczałem, że tyle czasu upłynie do kolejnego szurania. Jednak po powrocie z Berlina zdrowie było najważniejsze. Choć jeszcze nie wszystko jest ok, to wydaje się (odpukać), że jestem na dobrej drodze.
   Od dwóch tygodni, poza pływaniem, zacząłem także truchtać na bieżni. Nie miało to żadnego negatywnego wpływu na nogę. Po bieganiu rozciągało się o wiele lepiej rozgrzane mięśnie. Dlatego dzisiaj postanowiłem zrobić kolejny krok w stronę swojego powrotu. W końcu wyszedłem pobiegać nadmorskimi alejkami. 

10 grudnia 2014

A może jednak ta bieżnia nie jest taka zła...?

   Jeżeli ktoś czytał gdzieś moje wypowiedzi czy to na blogu, czy na różnych forach bądź funpage'ach na pewno wie, że nigdy nie byłem fanem bieżni mechanicznej i pływania. I o ile w przypadku tego drugiego nie ma większej filozofii - nie umiem to nie lubię. O tyle ciekawie rzecz się ma z bieżnią. 
   Odkąd pamiętam - twierdziłem, że jest to ustrojstwo dla kogoś komu tak naprawdę się nie chce biegać. Ot tak pójdzie sobie do klubu fitness, trochę pomacha nogami i po chwili schodzi. Przecież jakby chciał sobie pobiegać to wyszedłby  na dwór i tyle! Świeże powietrze, zmieniający się krajobraz, a to wszystko za darmo! Jednak w tym miejscu biję się w pierś i przyznaję - można też robić fajne treningi na bieżni mechanicznej. Ma ona też sporo zalet. Jakie to zalety zaobserwowałem?

9 grudnia 2014

Rozciąganie - podstawa każdej aktywności

Rys. 13 Skłon w przód
   Tak naprawdę nigdy nie byłem fanem rozciągania się. Traktowałem to jako "głupi wymysł" i "zbędną stratę czasu". Po co miałbym się rozciągać skoro w tym samym czasie mogę przebiec jeszcze kilka kilometrów. Rozciąganie zostawiałem dla profesjonalnych biegaczy. Niby czemu miałoby służyć dla takiego amatora jak ja?
   Pierwsze miesiące mojego biegania były pozbawione jakichkolwiek ćwiczeń rozciągających. Jednak jak już się wciągnąłem w trenowanie, zacząłem się dokształcać - interwały, wybiegania, przebieżki itd. No i gdzieś tam, w tych wszystkich książkach przewijało się hasło "ćwiczenia rozciągające". Pomyślałem, że jak chcę już trenować to trzeba i to nieszczęsne rozciąganie wprowadzić do planu treningowego. Tak też zrobiłem. Jednak z perspektywy czasu muszę przyznać, że traktowałem to jak "zło konieczne" i robiłem mocno na odp***. Ani nie dobrałem odpowiednich ćwiczeń, ani się do nich nie przykładałem.

   Długo udawało mi się tak funkcjonować. Przez ponad 2 lata nie mogłem narzekać na żadne problemy. Jednak limit szczęścia wykorzystałem. Ostatni rok pokazał mi dobitnie jak ważne jest rozciąganie. Nie będę tutaj po raz setny opisywał moich dolegliwości - wspomnę tylko, że praktycznie wszystkie były efektem braku rozciągania. Po raz kolejny nadszedł czas zmian.

27 listopada 2014

"Bieganie to nie obowiązek - to przywilej" - recenzja "Maratończyka" B. Rodgersa i M. Shepatina

   Na początku dość ciężko było mi się zabrać za "Maratończyka", będącego zbiorem wspomnień z życia legendarnego biegacza - Billa Rodgersa. Kiedy już się jednak zabrałem za lekturę - szybko się wciągnąłem. Nie mogło być inaczej, kiedy miałem przed sobą biegową biografię człowieka, który wyciągnął z domów ogromne rzesze ludzi, którzy być może dzięki niemu naprawdę pokochali bieganie.
   Większość książki jest przeplatana fragmentami z przełomowego, zwycięskiego maratonu w Bostonie w 1975 oraz fragmentami z przeszłości. Sam opis tego biegu z '75 - ekstra. Czytając to czułem się jak bym sam biegł z bohaterem ramie w ramie. Szczególnie zapamiętam pojedynek Rodgersa z Draytonem i ten moment kiedy bohater książki zostawia swego rywala pod wpływem impulsu. I robi to na 17. (!!!) kilometrze maratonu. Coś niesamowitego. Ale nie będę tutaj streszczał książki.

25 listopada 2014

Biegacz z Północy i... palenie papierosów

   Choć dzisiaj omijam papierosy szerokim łukiem to muszę przyznać, że nie zawsze tak było. Przez pewien czas widok mnie z papierosem w ręku wcale nie należał do rzadkości. Paliłem w domu, paliłem na uczelni, paliłem w pracy. Nie było opcji wyjścia na imprezę bez paczki fajek.
   Tak naprawdę nigdy tego palenia nie rzuciłem. W większości przypadków jakie znam rzucanie palenia kończyło się klapą, dlatego ja swoje jedynie "zawiesiłem". Idąc na pierwszy trening powiedziałem sobie, że palenie w momencie kiedy chcę uprawiać sport - biegać, będzie hipokryzją. Nie zakładałem, że moja biegowa przygoda potrwa dłużej niż kilka-kilkanaście dni, więc zawarłem sam ze sobą umowę, że póki mi się bieganie nie znudzi - nie sięgnę po papierosy. I taki stan rzeczy trwa już ponad 3 lata.

18 listopada 2014

Jeszcze nie zielone, ale już nie czerwone! Koniec ze stagnacją.

rafalkosik.com
   Czas powoli wracać do biegowego życia. Po blisko 7 tygodniach przyglądania się biegowym ścieżkom z boku dostałem w końcu pozwolenie na założenie butów do biegania. Nie mogę jeszcze biegać, ani tym bardziej trenować, ale mogę za to marszobiegać :) 
   Problemy w części tylnej zostały zażegnane. Wczoraj miałem ostatni zabieg igłoterapii i faktycznie nie odczuwam już dolegliwości w pośladku ani mięśniu dwugłowym uda. Niemniej ciągle walczę z kontuzją pachwiny. Za tydzień będę już po wszystkich zabiegach i mam nadzieję, że to mi pomoże. Tak twierdzi mój lekarz, a nie mam podstaw, aby mu nie wierzyć. 

12 listopada 2014

To nie doping - to Piątka Mocy - fotorelacja z XVII Biegu Niepodległości w Gdyni

   Narodowe Święto Niepodległości można uczcić na wiele różnych sposobów. Jednak coraz bardziej popularną formą jest bieg. Takowe 11. listopada odbywają się w całym kraju. Również na Pomorzu, a dokładnie - w Gdyni.
   W tym roku, po raz kolejny padł rekord frekwencji, a ja, również po raz kolejny - obserwowałem zmagania biegaczy jedynie w charakterze kibica. Towarzyszyły mi moja małżonka oraz siostra.
   Mam nadzieję, że #5MOCY choć kilku osobom tej mocy dodała, a jak nie to chociaż wywołała uśmiech. Nie wiem jak biegnący, ale my bawiliśmy się przednio.

9 listopada 2014

Burrito z meksykańskim ryżem i guacamole

   Podczas naszego ostatniego wyjazdu na maraton do Berlina bardzo posmakowała nam kuchnia meksykańska. A dokładnie - burrito. Sama nazwa tego dania ma ciekawą historię, gdyż słowo "burrito" to po hiszpańsku "osiołek". A wzięło się to stąd, że pewien Meksykanim, który sprzedawał żywność owiniętą w tortille, do transportu wykorzystywał właśnie osła. I ponoć tak właśnie zrodziła się historia "jedzenia z burrito" :)
   Pierwszy raz przygotowywaliśmy burrito, dlatego postawiliśmy przede wszystkim na prostotę. 

Ryż po meksykańsku

   Tak naprawdę to jest moim zdaniem prawdziwa podstawa udanego burrito, choć sam ryż może być wykorzystywany również jako dodatek do innych potraw. Jednak bez niego ciężko o smaczne "osiołki". Sam przepis choć stosunkowo prosty jest dość czasochłonny. 

Błaskawiczna salsa, czyli guacamole

   Kiedy po raz pierwszy spróbowałem guacamole w restauracji niespecjalnie byłem zachwycony tym sosem. Jednak, kiedy za namową Pati sami przyrządziliśmy ową salsę z awokado - palce lizać! Razem z burrito smakuje wyśmienicie, a jej przygotowanie zajmuje nie więcej niż kilka minut. 

6 listopada 2014

Nowy miesiąc - nowe metody

   Nigdy nie sądziłem, że może mi brakować biegania. Jeszcze do niedawna ganiałem tylko na w-fie, a i to głównie za karę. Przez wiele lat mogłem biegać kiedy tylko chciałem - rano, wieczorem, po południu. Czasu nigdy mi nie brakowało. Ten nie  był problemem. Problemem były chęci. W głowę się pukałem na sam widok ludzi, u których w czasie przemieszczania występowała faza lotu. Po jaką cholerę tak się męczyć i narażać własne zdrowie? 

5 listopada 2014

Co jeść na kolację?! Część 2

   Oto druga część przepisów na biegowe kolacje, jakie dostałem. Są tu kolacje na słodko i na wytrawnie. Jest łosoś, są bakłażany, jest papryka. Nie zabrakło też bananów, orzechów i moich ulubionych jabłek! Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie!  

31 października 2014

Co jeść na kolację?! Część 1

   Pytając o pomysły odnośnie kolacji dostałem całkiem sporo wszelakich przepisów. Od prostych, których wykonanie zajmuje nie więcej niż kilka minut, po takie które wymagają naprawdę sporo czasu. Poniżej zamieszczam pierwszą część, moim zdaniem, najciekawszych z nich. Może ktoś jeszcze poza mną skorzysta. Ostrzegam, że ślinka cieknie już od samego czytania :)

26 października 2014

"PRZYBIJ PIĄTKĘ MOCY" - fotorelacja z I Amber Expo Półmaratonu Gdańsk

   Poznań, Warszawa czy Kraków już dawno mają swoje półmaratony. Od dzisiaj również Gdańsk ma połówkę z prawdziwego zdarzenia. Trzeba to otwarcie powiedzieć, że I edycję Półmaratonu Gdańskiego trzeba zaliczyć do udanych. Choć sam przyglądałem jej się z boku to po opowieściach znajomych, komentarza w internecie widać, że większość uczestników jest zadowolona (i to niezależnie od tego czy udało im się pobić życiówkę :) ).
   Nad samym biegiem nie będę się rozwodził, bo nie biegłem. Dzisiaj, wspólnie z Pati, stanęliśmy mniej więcej w połowie drogi i zajęliśmy się dopingiem. Pati dzisiaj przeszła samą siebie - zrobiła więcej zdjęć (2300) niż było uczestników (1990)! Ja zaś zająłem się przybijanie PIĄTKI MOCY! Ta okazała się niezawodna. Ponoć wspomogła kilka życiówek. Ja takowej nie pobiłem - mam za to fajnego, kolorowego siniaka :) Ale było warto - energia aż buzowała. O to właśnie chodzi :)

25 października 2014

Tylko nie mów mojemu fizjoterapeucie

   Ostatni raz biegałem... oj dawno. A jeżeli chodzi o bieganie bez bólu to nawet nie pamiętam, kiedy szurałem i nic mnie nie cisnęło, drapało, uwierało czy rwało. Od jakiegoś czasu jedyna moja aktywność to solidne rozciąganie. Rano i wieczorem - wszystko wg zaleceń fachowca. Do tego dorzucam brzuszki, pompki, grzbiety - w ramach obowiązkowej pracy nad siłą. Niespecjalnie jestem tego fanem, ale jak trzeba to trzeba. A o tym, że trzeba chyba nie muszę nikogo przekonywać.
   Jednak choć to wszystko jest niewątpliwie, tak jak napisałem - ważne, to nie jest to to co sprawia mi frajdę. Leżenie na ziemi, choć całkiem przyjemne to endorfinowego kopa nie zapewnia. W przypadku biegania, każdy kilometr dalej, każdy minuta dłużej - wszystko to dawało dodatkową frajdę. Teraz tego nie ma. A przynajmniej nie było do dzisiaj.

22 października 2014

Wygraj książki "Maratończyk" oraz "Bardzo długi bieg"


   Tak jak wspominałem jakiś czas temu, ostatnio bardziej aktywny jestem w strefie kulinarnej niż sportowej. Oczywiście rehabilitacja cały czas trwa, ale do pełnej sprawności jeszcze daleka droga. Niemniej sporo dzieje się w kuchni. Bardzo rygorystycznie podszedłem do swojego jedzenia. Zrobiłem wielkie wietrzenie lodówki. Rozpisałem dokładnie posiłki.

   No i właśnie - posiłki. Śniadania nie stanowią dla mnie problemu, bo nie wyobrażam sobie odpuszczenia owsianki. Zajadam się nią pod każdą postacią już od ponad 3 lat. Nie brakuje mi też pomysłów na obiady. Zresztą nawet jakby mi zabrakło to przecież mam "Książkę kucharską dla aktywnych" :) Drobne przekąski między głównymi posiłkami? To też żaden problem. Tutaj królują owoce, warzywa i orzechy. Chociaż okazjonalnie trafia się też nabiał w postaci jogurtów, serków wiejskich czy twarogu.

20 października 2014

Krem z dyni - i rozgrzeje i pokrzepi


   Od razu przyznaję, że trochę przy tym przepisie eksperymentowaliśmy. Wykorzystując sobotni, wolny czas chcieliśmy razem z Pati coś ugotować. Pomysłów było co nie miara, ale ostatecznie wybór padł na krem z dyni. Jedyne co kupiliśmy do tego to... dynia. Uznaliśmy, że nie będziemy kupować rzeczy wg przepisu, tylko będziemy dopasowywać przepis do naszej lodówki. I to było dobre posunięcie, bo wyszło naprawdę smacznie. Być może jakieś kulinarne faux pas popełniliśmy, ale czy to ważne skoro nam smakowało? :)

19 października 2014

Inauguracja cyklu CityTrail w Gdańsku - fotorelacja

   Dzisiaj w Gdańsku odbyła się inauguracja zawodów CityTrail Trójmiasto. Niezwykle emocjonująca była walka o pierwsze miejsce. Ostatecznie wygrał Oskar Przysiężny, przed rekordzistą trasy - Łukaszem Gurfinkielem. Chociaż jestem zgłoszony i mam przyznany numer to tym razem biegowe buty zostawiłem w domu. Wybraliśmy się z Pati porobić jedynie zdjęcia. Owoce naszej pracy możecie zobaczyć w poniższej galerii.

17 października 2014

Misja "POWRÓT" rozpoczęta!

   W ostatnim czasie piszę nieco mniej na blogu. Po części jest to spowodowane natłokiem innych spraw. Jednak głównym powodem mniejszej ilości postów jest... brak biegania. 90% wpisów dotyczy moich treningów - tego jak wyglądało, co się na nich działo, dlaczego w ogóle na nie wyszedłem skoro nie miałem chęci, co na nich widziałem itd. Tymczasem od dłuższego czasu praktycznie w ogóle nie biegam. 
   Kiedy problemy z nogą zaczęły się nasilać zawarłem ze swoim organizmem pakt - on pozwoli mi przebiec maraton w Berlinie, a ja w zamian zaraz po biegu zabiorę się za leczenie:) Śmiechem żartem, ale faktycznie tak sobie powiedziałem i chcę być w tej kwestii konsekwentny. A wcale nie jest łatwo. Każdy weekend to ogromny wysyp super imprez biegowych, w których chciałoby się wziąć udział. Pojawiają się ciekawe propozycje współpracy. A ja na chwilę obecną jestem niemal wyłączony z tego biegowego świata.

9 października 2014

Jak nie bieganie to co?! Nie chcę być MISIEM!

   No właśnie - wszyscy Ci, którzy wciągnęli się w bieganie raczej trudno wyobrazić sobie kilka dni z rzędu szurania po swoich ulubionych ścieżkach. Znam takich co dnia nie wyobrażają sobie nawet jednego dnia przerwy. A co w sytuacji jeżeli taka przerwa ma potrwać dłużej? Tydzień? Dwa? Trzy? Miesiąc? Rok? 
   Na dzień dzisiejszy nie wiem dokładnie ile jeszcze będę musiał "pauzować". Mam nadzieję, że za kilka, kilkanaście dni będę nieco mądrzejszy. A póki co nie biegam. Jestem na przymusowym zwolnieniu. 
   Jednak, jak to napisał Piotr Suchenia, "żeby nie zapomniały jak się pracuje - serducho i płuca muszą być cały czas bodźcowane". No i faktycznie staram się im ten bodziec dostarczyć. 
   Po pierwsze zaliczyłem dwie wizyty na basenie. Jedna co prawda była przymusowa, ale nie ma sensu wnikać. Druga zaś to było 45 minut pływania. Chociaż jakby na to popatrzył pływak to nazwałby to zapewne dryfowaniem :) Ale co tam - utrzymywałem się na wodzie, przemieszczałem się i co najważniejsze - wyszedłem z basenu zmęczony jak jasna cholera. 

29 września 2014

Na endorfinowym haju - relacja z 41. Berlin Marathon

   Podobnie jak przed rokiem do Berlina ruszyliśmy w piątek. Tym razem jednak nie rano, a po południu. Uznaliśmy, że jeżeli zdążymy odebrać pakiet jeszcze w piątek to to zrobimy, a jak nie to po pakiet pojedziemy w sobotę, po Breakfest Run'ie. I pewnie gdyby nie wypadek w Koszalinie by to się udało. Droga i tak minęła dość sprawnie. Wystartowaliśmy o 13:20, a już chwilę po 20 byliśmy w hotelu. Jeżeli ktoś wybiera się do Berlina samochodem to warto wcześniej sprawdzić czy hotel posiada miejsca parkingowe. Nasz nie posiadał, a parkowanie na ulicy do najtańszych nie należy :)
   W sobotę około 8 ruszyliśmy w stronę Pałacu Charlottenburg, gdzie zlokalizowany był start Biegu Śniadaniowego. To jest naprawdę świetna impreza. Kilka - kilkanaście tysięcy biegaczy, sporo z nich  w różnego rodzaju przebraniach, a wszyscy mają tylko jeden cel - przetruchtać spokojnie (nad tempem czuwa organizator :) ) 5 kilometrów i wbiec na Stadion Olimpijski. Pętla honorowa po niebieskim tartanie, oglądanie siebie na wielkich bilbordach - to robi wrażenie.

25 września 2014

Smacznie, zdrowo i za rozsądną cenę - recenzja "Książki kucharskiej dla aktywnych. Waga startowa"

   Za około 3 tygodnie trafi do sprzedaży "Książka kucharska dla aktywnych. Waga startowa". Jak podaje wydawca jest to "pierwsza w Polsce książka kucharska przeznaczona dla sportowców i osób aktywnych". Próbowałem na szybko sprawdzić, czy faktycznie do tej pory nie pojawiła się tego typu publikacja i wygląda na to, że nie (choć oczywiście w internecie można znaleźć mnóstwo przepisów).

24 września 2014

Jesienna kuchnia biegacza (z północy)

   Jak to zwykle bywa – koniec lata oznacza początek jesieni. Teraz już coraz rzadziej będziemy narzekać na upały w czasie treningów. Coraz rzadziej w ogóle będzie nam towarzyszyć słońce. Zarówno Ci biegający wcześnie rano, jak i wieczorni biegacze będą musieli ponownie przywyknąć do szurania w świetle latarni bądź z czołówką na głowie. 
   Jednak jesień to nie tylko ciemno i zimno (na to przyjdzie pora zimą :) ). W końcu od lat mówi się o „złotej, polskiej jesieni”. A o taką, nawet jeśli brakuje jej za oknem, możemy zadbać we własnych kuchniach. Mi osobiście okres między latem i zimą kojarzy się z warzywami dyniowatymi. 

21 września 2014

Gdańskie mini ULTRA - relacja z 3. Gadus Biegu po rybę

   Bieg po rybę to impreza organizowana w Gdańsku od roku. Niemal dokładnie 12 miesięcy temu odbyła się pierwsza edycja tego biegu i szczerze przyznam, że po relacjach uczestników stwierdziłem, że raczej nie mam czego żałować nie biorąc w niej udziału. Na szczęście organizatorzy wyciągnęli wnioski i wiosną tego roku zorganizowali II edycję, podczas której wszystko było tak jak być powinno. Pamiętam, że szczególnie dużo osób zachwalało zupę rybną serwowaną na mecie :) 

17 września 2014

Szybki but treningowy w nowej odsłonie - test New Balance M890WR4 Baddeley

   Model 890 jest modelem niemalże flagowym angielskiej firmy New Balance. Zgodnie z diagramem oznaczeń, który widać poniżej, są to buty "zaprojektowane z myślą o biegaczach celujących w wynik poniżej 3 godzin w maratonie". Osobiście nie do końca się z tym zgadzam, bo wydaje mi się, że również osoby biegające wolniej mogą mieć mnóstwo frajdy z użytkowania tych butów.
   Jako, że przed rokiem w moje ręce, a w zasadzie nogi, wpadł model 890 w wersji 3. (Naturalna dynamika - test New Balance MR890v3 Baddeley), z którego byłem niezwykle zadowolony - oczekiwania względem najnowszych 890tek miałem naprawdę spore.

15 września 2014

Na wariackich papierach - relacja z 52. Biegu Westerplatte

   Na możliwość wzięcia udziału w tym biegu tak naprawdę czekałem od kilku lat. Przed trzema laty dopiero zaczynałem swoją przygodę z bieganiem i dystans 10 kilometrów stanowił dla mnie nie lada wyzwanie. Rok później przebywałem za granicą, a 12 miesięcy temu priorytetem były przygotowania do maratonu berlińskiego. Tak więc w moim przypadku trzeba by powiedzieć "do czterech razy sztuka". W końcu moje nazwisko znalazło się na listach startowych 52. Biegu Westerplatte.
   Przez swoją niefrasobliwość w dniu biegu miałem małe urwanie głowy. Otóż pierwotnie mieliśmy pojechać na wspólnie z żoną do Śródmieścia. Stamtąd już sam miałem udać się autobusem na Westerplatte skąd, jak założyłem miał być start. Zaś żona miała czekać na mecie w centrum. Mieliśmy dość napięty harmonogram dlatego cieszyłem się, że meta biegu jest w centrum i od razu będziemy mogli wskoczyć w auto. No i właśnie! Gdzieś przez przypadek zobaczyłem wpis, że "zawodnicy będą dowożeni na Westerplatte i stamtąd odwożeni do Gdańska". Wtedy sprawdziłem trasę i okazało się, że w tym roku start zlokalizowany jest faktycznie jak co roku na Westerplatte. Niestety, dla mnie, owy start jest również metą!

9 września 2014

Lubię dużo biegać, więc... jestem cieniasem?!

   Kontrowersyjny tytuł, nieprawdaż? A co jak Wam powiem - "Ultramaratony są dla cieniasów"? Dokładnie taki tytuł miał felieton, jaki ukazał się niedawno na stronie miesięcznika Bieganie - Ultramaratony są dla cieniasów [FELIETON]. Autorką owego felietonu jest Marta Tittenbrun (Szewczuk). Klikając w informacje o autorze znaleźć możemy między innymi takie zdanie - "W bieganiu zdecydowanie preferuje góry i dłuuugie dystanse."

8 września 2014

Tydzień bogaty w kilometry

   Początek września, przynajmniej pod jednym względem, zdecydowanie muszę uznać za udany. Po raz pierwszy od 3 miesięcy pokonałem w jednym tygodniu blisko 100 kilometrów. Jednak nie tyle cieszy mnie sam przebiegnięty dystans co fakt, że noga wytrzymała obciążenie. Ból nie zniknął, ale nie było tak źle jak ostatnimi czasy, kiedy zmuszony byłem przerywać czy nawet całkowicie rezygnować z treningów. Tym razem wszystko co miałem zaplanowane udało się zrealizować. Szczególnie intensywny był weekend, kiedy to przebiegłem ponad 50 kilometrów i kolejnych 20 dołożyłem na rowerze. Jednak to naprawdę nie stanowiło żadnego wyzwania, kiedy przez cały czas na dwóch kółkach towarzyszyła mi żona.

5 września 2014

"W życiu bym nie przypuszczał, że na tak krótkim odcinku zmieści się tak długa pochyłość" - recenzja książki R. Askwith'a "Stopy w chmurach"

   Dotychczas przeczytałem kilka, góra kilkanaście książek o tematyce biegowej. Część z nich to były poradniki dla początkujących, część to swoiste kopalnie wiedzy odnośnie treningów biegowych, zdrowego żywienia, dążenia do sportowej perfekcji. Wśród tych wszystkich książek znalazły się też dwie, które choć nie były poradnikami to zdecydowanie poszerzyły moje biegowe horyzonty. Dały mi potężnego kopa energii i sprawiły, że zapragnąłem spróbować czegoś nowego w tym swoim codziennym szuraniu.

Biegnie i sapie, dyszy i dmucha

   Pierwszy, biegowo-treningowy tydzień po powrocie do kraju już za mną. Oczywiście weekendu nie liczę. W sobotę i niedzielę nie biegam w ramach trenowania. Przez te dwa dni pokonuję kilometry dla przyjemności.
   No i właśnie z tą przyjemnością jest ostatnio u mnie niewielki problem. Po powrocie, znowu reorganizuję dzień. Póki co koniec z wstawaniem o 3, koniec z bieganiem o 5, koniec z 6 posiłkami, koniec z pracą fizyczną. 
   Na początku wydawało mi się, że problemem może być tylko przestawienie się na tryb "wyjazdowy". Jednak okazuje się, że powrót do normalności też łatwy nie jest. We wtorek wyszedłem zaliczyć kilka kilometrów. Pokonałem ich w sumie 8, w średnim tempie 5:02/km, z czego pierwsze 9 niewiele wolniej niż biegłem ostatni półmaraton. Niby fajnie, ale... Po 9 byłem praktycznie wrakiem, wszystko mnie bolało, a na koniec jeszcze dopadła mnie taka kolka, że musiałem się zatrzymać. Dobrze, że nie założyłem paska HR, bo wskazania pracy serca mogłyby zmusić mnie do powrotu z Sopotu autobusem.

2 września 2014

Wszędzie dobrze, ale w Gdańsku najlepiej

   Biegowa turystyka to jest coś co naprawdę lubię. Sprawia mi ogromną przyjemność poznawanie nowych miejsc z perspektywy butów biegowych. W swojej bądź co bądź jeszcze niezbyt długiej przygodzie z bieganiem miałem już okazję szurać po Chorwacji, Niemczech, Holandii czy ostatnio Danii. Biegałem też po sporej części Polski - od Małopolski przez Mazowsze, Wielkopolskę, Warmię, Mazury, aż po Pomorze - nawet te zachodnie :) Oczywiście ciężko wymienić wszystkie miejsca, ale nie o to mi chodzi. Chodzi o to, że niezależnie od tego po jak wspaniałych ścieżkach bym biegał, w jak cudownych warunkach to i tak najlepiej biegało, biega i mam nadzieję będzie mi się biegać w Gdańsku. 

1 września 2014

Impreza BMW imprezie BMW nierówna - relacja z Półmaratonu Praskiego

   Imprezą o nazwie "Półmaraton Praski" zainteresowałem się już w momencie, kiedy pojawiły się pierwsze plotki, że takowa ma powstać. Muszę jednak przyznać, że rozważając start w tym biegu, liczyłem na zagraniczną wycieczkę do stolicy Czech. Dopiero, później zorientowałem się, że i owszem stolicę odwiedzę, ale nie czeską, a polską.
   Szukałem imprezy, która da mi odpowiedź w jakiej jestem formie przed maratonem w Berlinie. Dlaczego wybrałem akurat Warszawę? Nie będę ukrywał, że skusiły mnie hasła mówiące o "najszybszej trasie w Polsce". W momencie kiedy się zapisywałem nastawiłem się na walkę o wynik, więc szybka trasa była jednym z najważniejszych czynników. Jej malowniczość mnie w ogóle nie interesowała - podczas tego biegu nie zamierzałem zwiedzać. Późniejsze kontuzje sprawiły, że jednak walka o jakiś konkretny czas nie wchodziła w grę. Jednak i tak cieszyłem się, że pobiegnę na imprezie sygnowanej przez BMW. W końcu maraton w stolicy Niemiec nazywa się BMW Berlin Marathon. A mając w pamięci jak wyglądała organizacja zawodów u naszych sąsiadów miałem powody oczekiwać, że wezmę udział w imprezie z najwyższej półki.

28 sierpnia 2014

Szwedzki trening w polskim wykonaniu...

Nie ma to jak reklama polskiego piwa w Niemczech :)
... na niemieckiej ziemi, na chwilę przed pracą w holenderskiej firmie :) Taka oto międzynarodowa środa mi się przytrafiła. Już od dłuższego czasu miałem ochotę na próbę nieco mocniejszego biegu. Bez przeginania, żeby nie pogorszyć stanu nogi, ale nieco szybciej niż dotychczas. Szczególnie, że już w najbliższy weekend BMW Półmaraton Praski i nie ukrywam, że choć o dobrym wyniku nie mam co myśleć to jednak chciałbym chociaż trochę się zmęczyć w Warszawie. 
   I tak zastanawiając się czy zrobić przebieżki, czy może II zakres albo tempo progowe, wychodząc rano z domu rzuciłem do Małej - "Fartlek". Do tej pory chyba tylko raz zrobiłem ten trening. A czym jest fartlek? Otóż w wolnym tłumaczeniu jest to "zabawa prędkością". 

25 sierpnia 2014

Pierwszy trening z mamą i kilometr w 101 sekund

    No i ostatnią niedziela już za mną. Nie będę ukrywał, że ze sportowego punktu widzenia jestem z niej naprawdę zadowolony. Wszystko wyszło lepiej niż zakładałem. Chociaż jeszcze dwa tygodnie temu taki jej przebieg uznałbym raczej za porażkę. A jak ona wyglądała?
   Pobudka bardzo standardowo - 3:30. Nie ma dla mnie znaczenia czy wolne czy nie. Przyzwyczaiłem się do takiego wstawania. W zasadzie kwestię śniadania mógłbym ominąć, bo chyba każdy kto od czasu do czasu czyta bloga wie, że nie mógłbym się obejść bez owsianki. I faktycznie, tego dnia również wsunąłem miskę owsa i dużą kawę.

24 sierpnia 2014

Ostatnia wycieczka po Dolnej Saksonii

   Przed tygodniem niespodziewanie dopadły mnie problemy żołądkowe, które całkowicie wyłączyły mnie z biegania w niedziele, a i w tygodniu ciągle jeszcze męczyły mnie bóle brzucha. Z tego powodu z lekkim niepokojem czekałem na zbliżający się weekend. A jest to bardzo wyjątkowy weekend - ostatni na obczyźnie! Za tydzień sobotę i niedzielę zamierzam spędzić z żoną w stolicy - NASZEJ stolicy :) Ale to dopiero za 7 dni.
   Na tą ostatnią sobotę zaplanowałem sobie trening w Niemczech - bez wybiegania poza granicę kraju. Mało tego - nie chciałem wybiegać nawet za granicę kraju związkowego w jakim się znajduję - Dolnej Saksonii. 

19 sierpnia 2014

Miało być długie wybieganie, a były "interwały"

   Na ten weekend czekałem od samego początku tegorocznego wyjazdu. Otóż na 3 dni przyjechała do mnie żona! Mając w pamięci nasze wspólne treningi z poprzednich lat - zgodnie stwierdziliśmy, że i tym razem zaliczymy jakąś wycieczkę biegowo-rowerową. 
   Wstępnie mieliśmy się na nią wybrać w niedzielę. Jednak w związku z tym, że w sobotę też nie zamierzałem odpuszczać biegania - Pati postanowiła, że będzie mi towarzyszyć. Jakoś specjalnie nad wyborem trasy się nie głowiliśmy. Polecieliśmy tam, gdzie przed rokiem rozmawialiśmy o tym jak będzie wyglądać nasze wesele :)

14 sierpnia 2014

Płuca i serce chcą, a aparat ruchu je blokuje!

   Po niedzielnych zawodach, było ze mną kiepsko. Byłem jednak niemal pewien, że to co zmusiło mnie do zejścia z trasy da o sobie  szybko zapomnieć. Przynajmniej jeżeli chodzi o ból. To nie było złamanie kości czy zerwanie mięśnia. Kilka godzin i po skutkach niemal nie było śladu. Jednak nie ma co się czarować - nagle nie ozdrowiałem. Dopóki nie znajdę i nie wyeliminuję przyczyny takiego stanu rzeczy nie mam nawet szans na szybkie bieganie.
   No i właśnie - kluczowym wyrażeniem jest "szybkie bieganie". Obecnie skupiam się przede wszystkim na wypracowaniu optymalnej wagi. Priorytetem nie jest dla mnie poprawa czasów. Przede wszystkim muszę pozbyć się zbędnego balastu. Jak mi się to uda to będę walczył o czasy. Oczywiście znam na to przepis, wiem jak to osiągnąć. Wszystko więc sprowadza się do motywacji, chęci, samozaparcia i dyscypliny. Ten, kto walczył z kilogramami - wie, że to aż tak proste nie jest :)

12 sierpnia 2014

Wsparcie razy 220 - test opasek Compressport US

   Kompresja wśród biegaczy ma swoich zwolenników oraz przeciwników. Jedni twierdzą, że pomaga, inni zaś upierają się, że nie ma żadnego wpływu na osiągane wyniki. Ja, chociaż otwarcie opowiadam się "za", swoją opinię umieściłbym gdzieś pośrodku. Moim zdaniem odzież kompresyjna pozwala na uzyskiwanie lepszych rezultatów w sposób pośredni. Sprawia ona, że nasze mięśnie nie są po treningu tak obolałe i pozwala skrócić czas regeneracji. A co za tym idzie - przystąpić do kolejnych biegów z większą świeżością i tak zwanym "mniejszym zmęczeniem materiału" Wraz ze wzrostem zainteresowania bieganiem w naszym kraju, pojawia się coraz więcej firm oferujących różnego rodzaju sprzęt biegowy. Również w przypadku odzieży kompresyjnej wybór jest dość duży. Na pewno jednym z liderów jest firma Compressport. I to właśnie tej firmy sprzęt chciałbym Wam przedstawić. Tym razem będą to opaski na łydki US, czyli Ultra Sylicone.

11 sierpnia 2014

Did Not Finish - relacja z DB Schenker Boeskoolloop

   No to po ultramaratonie mogę dopisać kolejne zawody na listę o dźwięcznej nazwie "nieukończone". W Oldenzaal miałem zaliczyć super start na 10 kilometrów, udowodnić sobie, że forma rośnie i wszystko idzie we właściwym kierunku, a następnie dorzucić jeszcze 20 kilometrów rozbiegania w ramach powrotu do domu. Tymczasem zabawa skończyła się po 7,5 kilometrach, a prawdę mówiąc nie powinna się nawet zacząć. Zacznę jednak od początku.
   Start zawodów miał nastąpić o godzinie 13:00. Nie trzeba więc było się specjalnie rano zrywać. Szczególnie, że na dojazd potrzebowaliśmy jakiś 20 minut, a zapisywać można się było niemalże do ostatniej chwili. Wstępnie ustaliliśmy, że wyjdziemy około 11:30.

9 sierpnia 2014

Pozazdrościłem uczestnikom Herbalife Triathlon

   Przed rokiem, kiedy w Trójmieście biegowa brać mierzyła się z trasą Maratonu Solidarności, wspólnie z Pati pokonaliśmy swój prywatny maraton w ramach długiego wybiegania. Dzisiaj w Gdyni odbywa się Herbalife Triathlon i tak się jakoś złożyło, że i ja zmierzyłem się z trzema triathlonowymi dyscyplinami. Chociaż w zasadzie wcale tego nie planowałem. Zacznę jednak od początku.
   Chciałem napisać, że wstałem jak zawsze o 3:30. Jednak dzisiaj zerwałem się jeszcze wcześniej. Szybciej niż zwykle położyłem się spać, co w połączeniu ze skomasowanym atakiem komarów sprawiło, że choćby nie wiem co to nie byłbym w stanie "dospać" do budzika.

7 sierpnia 2014

Wciąż ich nienawidzę, ale ciągle dają mi potężnego kopa

   Piszę oczywiście o niczym innym jak o interwałach. Pierwszy taki trening (w pełni świadomie i w miarę poprawnie) wykonałem chyba na początku 2013 roku. Przeplatanie szybkich odcinków i wolnych odcinków stosowałem już wcześniej, ale wolne odcinki były za długie i za szybkie. Czasami to bardziej przypominało bieg ciągły w trzecim zakresie intensywności niż interwały. Dopiero po przeczytaniu książki "Bieganie metodą Danielsa" poznałem specyfikę interwałów i zacząłem wykonywać ten trening poprawnie (a przynajmniej poprawniej niż dotychczas). 
   Robiłem różne kombinacje. Jak czułem brak mocy to latałem 5 x 400 metrów na przerwie 60 sekundowej. Z kolei na zajęciach BBL w Gdańsku lataliśmy 600, 800, 1000, 1000, 800, 600 - wszystko na 2-minutowej przerwie. Jednak najbardziej lubiłem biegać 8 x 1000 na 2-minutowej przerwie. Co prawda książka mówi, że przerwa powinna trwać tyle samo czasu co bieg szybki albo połowę dystansu odcinka szybkiego. Jednak coraz sporo osób stosuję zasadę mówiącą o tym, że czas przerwy to 2/3 czasu odcinka szybkiego. I u mnie też mniej więcej tak to wyglądało. Bieg szybki zajmował mi od 3:15 do 3:30 i później około 2 minut przerwy.

4 sierpnia 2014

Mój pierwszy raz w Skandynawii

   Początkowo ta sobota nie miała się niczym różnić od dwóch poprzednich. Dzień wolny od pracy, spokojny, nieco dłuższy trening i potem odpoczynek oraz regeneracja. Wszystko jednak zmieniło się, kiedy zadzwonił tato z wiadomością, że z dnia wolnego nici. Mało tego - tym razem nie mieliśmy iść na 7 godzin do firmy, ale w ramach pracy trzeba było pojechać do Danii. A w zasadzie to na samą jej północ.

3 sierpnia 2014

Piekło na żądanie

Nawigacja, pozostałości po wodzie i żelach -
zawartość pasa po treningu.
   Było co najmniej kilka powodów tego, że dzisiejszy trening wyglądał tak jak wyglądał. Oraz przede wszystkim powodów, które sprawiły, że zdecydowałem się na takie, anie inne bieganie. Jednak największy z nich to - moje "widzimisię".
   Dawno już nie robiłem dłuższych wycieczek biegowych. Owszem ponad 30 kilometrów pokonałem chociażby podczas biegu w Kretowinach czy na trasie Ultramaratonu Szczecin - Kołobrzeg. Jednak było to bieganie w ramach zawodów - inne ciśnienie, inna motywacja. Coś zupełnie innego niż treningowe, długie wybieganie. Ostatni raz na treningu przekroczyłem trzy dychy 9. maja, a i to w grupie z Małą, Michałem i Piotrkiem.